Ten dzień nie zapowiadał się zbyt szczęśliwie. Z samego rana trafiłam na
trzy ptaki. Nie ma w tym nic złego? Może i tak by było, gdyby nie to,
że każde z nich miało dziurę w ciele. Nie rozumiem tego, to chore. Czy
one coś komuś zrobiły? Przecież nie zasłużyły na tak przedwczesną
śmierć. Westchnąwszy zdjęłam z siebie chustę, która pokrywała moje
ramiona i delikatnie ułożyłam na niej trupy. Przeniosłam je na obrzeża
lasu, gdzie wykopałam dziury. Nie mogę ich przecież tak zostawić, ale
najpierw użyczę sobie trochę ich piór. Po śmierci i tak im się nie
przydadzą, więc raczej się za to nie obrażą. Ha! Głupia ja, jak niby
miały by się na mnie obrazić, są... martwe.
Spojrzałam na ręce, nie były za czyste. Czarna ziemia, również za
paznokciami, krew i trochę mchu. Chyba powinnam to zmyć, jakby nie
patrzył, ten, kto nie wie, co robiłam, mógłby posądzić o coś gorszego
niż zwykły pochówek braci mniejszych. Powoli wstałam, opierając się przy
tym o drzewo. W drodze do najbliższego źródełka co jakiś czas
zahaczałam o coś jak nie suknią, to skrzydłami. Wciąż nie jestem w
stanie stwierdzić tego, jakim cudem się do tego przyzwyczaiłam. Być może
jest to efektem mojego trybu życia.
Szum wody było słychać już z daleka. Wokół wodopoju zazwyczaj roiło się
od zwierząt, tym razem spotkałam tylko lisa. Podeszłam bliżej
najostrożniej jak tylko mogłam. Istotka nawet nie zwróciła na mnie
uwagi, dzięki czemu mogłam przyglądać się jej z bliska. Ciecz była taka
przyjemnie chłodna. Przypominało mi to o tym, że dawno nic nie jadłam.
Wyciągnęłam z torebki dwie butelki i napełniłam je wodą. Tak, to już
mam, teraz trzeba się tylko zastanowić nad tym, co będę spożywać. Z
pewnością będą to jakieś napotkane po drodze owoce.
W pobliżu miejsca, w którym zazwyczaj przebywam kręciła się jakaś
istotka. Z daleka nie jestem jednak w stanie jej dokładnie dojrzeć i
widzę tylko ciemną, rozmazaną plamę, chodzącą w koło. Starając się być
jak najciszej, a jednocześnie podejść jak najbliżej, dostrzegałam coraz
więcej szczegółów. Hmmm, tajemnicza postać miała ogon i uszka... Czyżby
Anrmels? Prawie oczywistym jest to, że to dziewczyna, bo długie włosy,
no ale zawsze mogę się mylić. Kiedy byłam już dość blisko, owa istotka
odwróciła się.
- Em... Hej? - powiedziałam niepewnie
(Tsune?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz