-Zabawmy się - Powiedziałem uśmiechając się diabolicznie.
Wyciągnąłem Stefana. Postać stojąca przede mną Ściągnęła kaptur, był to starszy mężczyzna
- Czekaj Zetsu!- krzyknęła Ann - Czy to wy zniszczyliście to miasto? - spytała
- Nie musimy ci odpowiadać.- prychnął mężczyzna.
- Dobra, koniec pogaduszek. - westchnąłem i podbiegłem do Skorpiona, nie zdążył zareagować kiedy nóż znalazł się przy jego szyi
- Ze.. - przeciąłem jego gardło. Krew zaczęła tryskać we wszystkie strony.
- Nie! -wrzasnęła druga postać ściągając kaptur i podpierając do martwego już mężczyzny. Była to młoda kobieta.
- Jesteście nowi? Prawda?- spytałem od nie chcenia
- Ty potworze! - wrzasnęła dziewczyna a łzy leciały jej po policzkach - Zabiłeś mojego męża!
- Ja potworem? Wymierzam sprawiedliwość! To nie ja zabiłem ludzi, w tym dzieci, mieszkających w tym miejscu. Nie martw się. Za chwile dołączysz do niego - zbliżałem się w jej stronę. Już się zamachnąłem kiedy tuż obok ucha przeleciał mi kamień.
- Nie trafiłaś - prychnąłem odwracając się do Annabell
- Jak mogłeś go zabić!
- Oni zniszczyli to miasto! To mordercy! Zabijają wszystko co się rusza!
- Wcale nie jesteś od nich lepszy! - wrzasnęła.
- C co? - zaskoczyła mnie tym stwierdzeniem. To było... Nagle ostry ból. Przed oczami mignęła mi czarna plama. Ann biegła w moją stronę. Chyba coś krzyczała... Krzyczała? Dotknąłem bolącego miejsca. Moja dłoń była w krwi? To moja krew? Owładnęło mnie dziwne ciepło. Przed oczami robi się ciemno. Hmmm? Czyżby to był mój koniec?
(Annabell?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz