wtorek, 31 maja 2016

Od Nanami CD Iki

- W takim razie, powiesz mi co cię tu sprowadza? - zapytał ponownie tuż po wyjściu Iki.
- Hmm, od czego by tu zacząć- westchnęłam - no więc, pamiętasz może jak kiedyś mówiłam Ci, że zanim wyrwałam się od mrocznych elfów, zabrałam im kilka rzeczy. Wśród nic był pewien list pisany przez mojego ojca i zaadresowany do niejakiego Manabu Takei. Przez wiele lat próbowałam znaleźć tego człowieka, ale jedyne co miałam to jego imię, nazwisko i przedstawiający pająka herb. Aż do zeszłego tygodnia… Wykonywałam wtedy robotę dla pewnego elfa i akurat przypadkiem zdarzyło się, że na jego półce na książki znalazłam jedną książkę z tym właśnie herbem na grzbiecie.Okazało się, że jest to dosyć stary ród elfów, prawdopodobnie większość z nich już dawno nie żyje, ale po małym śledztwie okazuje się, że jeden z członków właśnie tego rodu mieszka tutaj! W Tekeranie! Rozumiesz Reiji?! On może powiedzieć mi co się stało z moją rodziną! Może oni jeszcze żyją!
- Nanami.. Jesteś pewna, że dalej chcesz to drążyć?- spojrzał na mnie ze smutkiem - Od ilu lat ich już szukasz? Wędrujesz z miejsca na miejsce z głupią nadzieją, że w końcu ich znajdziesz. Może warto w końcu.. no nie wiem.. przestać? Osiedlić się?
- Reiji.. Ale ja czuję, że oni żyją! Jak mam teraz.. kiedy jestem tak blisko przestać ich szukać? Ja chcę to wszystko zrozumieć, dlaczego mroczne elfy miały list mojego ojca? I gdzie podziali się moi rodzice? Ta sprawa przecież śmierdzi na kilometr czymś podejrzanym!
- Mhm, dobra rób co chcesz, ja się poddaje i tak ciebie nie powstrzymam.. Tylko.. uważaj na siebie - spojrzał na mnie matczynym wzrokiem i uśmiechnął się.
- Jak zawsze, zresztą mam Kisekiego, on mnie obroni- spojrzałam na leżącego pod ścianą wilka i dodałam- Dobra to ja się zbieram w takim razie, miasto jest duże, a nie mam nawet dokładnego adresu tego człowieka. Na razie!
Wstałam i wyszłam z kuchni zatrzymując się przy drzwiach wejściowych, żeby ubrać buty. Kiedy usłyszałam kroki za mną , a po chwili pytanie Iki.
- Gdzie idziesz?

(Iki?)

poniedziałek, 30 maja 2016

Od Annabell c.d. Zetsu

-Ja?-Spytałam udając głupią licząc na to, że chłopak porzuci chęci wypytywania mnie o przeszłość. Nie chciałam o tym mówić było to zbyt bolesne, przypominanie tamtych dni równoważyło z rozdrapywaniem trudno gojących się ran. Chłopak mruknął sarkastycznie:
-Nie, ten ptaszek siedzący za tobą-Westchnęłam wiedząc, że go tak łatwo nie zbiję z tropu. Po chwili milczenia, którą wykorzystałam do zebrania myśli odpowiedziałam:
-Szukałam nowej grupy ludzi do której mogłabym się przyłączyć. Życie w pojedynkę nie jest za ciekawe, nic ze sobą nie wnosi, żyjesz z dnia na dzień tylko po to by dożyć swego końca, a tak gdy masz kogoś przy sobie twoje życie nie jest takie puste monotonne. -Zamyśliłam się wpatrując w dal przed nami. Po chwili chłopak pstryknął mi przed oczyma palcami domagając się w ten sposób mojej uwagi. Spojrzałam na niego krzywo mówiąc:
-Nie wyciągaj mnie z zamyśleń to bardzo nie miłe. -Chłopak przewrócił oczami ponawiając pytanie, którego wcześniej nie usłyszałam:
-A co się stało z twoją rodziną?
-Wygnali mnie-Odparłam jak gdyby był to najzwyklejszy w życiu fakt, którego się nie podważa i z którym każdy się oswoił. Wskoczyłam na jedno z powalonych drzew i zaczęłam się bawić w utrzymywanie równowagi, by było trudniej chodziłam na palcach. Po chwili usłyszałam głos towarzysza:
-Dlaczego cię wygnali?-Chodź po mojej twarzy nie widać było emocji jakie mną targały okazały to moje ruchy, które chaotyczne i niekontrolowane spowodowały moje wywrócenie się na ziemię. Podniosłam się na czworaka i wbiłam wzrok w ziemie. Zamiast jednak ujrzeć mieszankę błota, owadów, trawy, kamyczków i gałązek zobaczyłam znów tamten dzień. Stałam przed rodzicami ubranymi tak jak zwykle w wystawne ubrania. Mama miała na sobie piękną suknię z koronką, a tata w płaszcz z małych futrzanych gryzoni, którego z całego serca nienawidziłam.  Zamiast stopniowo wprowadzić mnie w temat walnęli prosto z mostu ,,Masz wyjść za mąż" Dlaczego nie spytali się czego ja chcę? Dlaczego chcieli decydować za mnie? Otóż odpowiedź jest bardzo prosta. Bo byli przyzwyczajeni do bezwzględnego posłuszeństwa, dlatego wielkie było ich zdziwienie gdy usłyszeli z mojej strony odmowę. Obraz znikł a ja ujrzałam przed sobą pochylonego w moją stronę Zetsu, który ocierał moje łzy ze spokojem wymalowanym na twarzy, można by rzec że ten spokój podchodził bardziej pod chłód i obojętność. Nawet nie zdałam sobie sprawy z zagoszczenia na mych policzkach perełek smutku, które były tak nie trwałe i ulotne jak wiosenny deszczyk. Spojrzałam w czarne oczy chłopaka, w których o dziwo nie dostrzegłam tak dobrze znajomej mi kpiny. Zetsu pomógł mi wstać, gdy otarłam oczy do końca odpowiedziałam na jego pytanie:
-Rodzice chcieli bym poślubiła starszego o 30 lat mężczyznę z innej grupy. Chcieli w ten sposób połączyć choć cząstkę ludzi. Gdy im odmówiłam zezłościli się i wygnali mnie z domu mówiąc, że nie zasługuje na miano ich córki i że mam wracać do swoich.-Chłopak nie skomentował mojej odpowiedzi zastanawiając się nad czymś co dla mnie było nie osiągalne. Ruszyliśmy w drogę przykryci całunem ciszy, którego nikt nie chciał rozerwać obawiając się konsekwencji tego czynu


(Zetsu?)

niedziela, 29 maja 2016

Od Akiko do Ochitsune

Ten dzień nie zapowiadał się zbyt szczęśliwie. Z samego rana trafiłam na trzy ptaki. Nie ma w tym nic złego? Może i tak by było, gdyby nie to, że każde z nich miało dziurę w ciele. Nie rozumiem tego, to chore. Czy one coś komuś zrobiły? Przecież nie zasłużyły na tak przedwczesną śmierć. Westchnąwszy zdjęłam z siebie chustę, która pokrywała moje ramiona i delikatnie ułożyłam na niej trupy. Przeniosłam je na obrzeża lasu, gdzie wykopałam dziury. Nie mogę ich przecież tak zostawić, ale najpierw użyczę sobie trochę ich piór. Po śmierci i tak im się nie przydadzą, więc raczej się za to nie obrażą. Ha! Głupia ja, jak niby miały by się na mnie obrazić, są... martwe.
Spojrzałam na ręce, nie były za czyste. Czarna ziemia, również za paznokciami, krew i trochę mchu. Chyba powinnam to zmyć, jakby nie patrzył, ten, kto nie wie, co robiłam, mógłby posądzić o coś gorszego niż zwykły pochówek braci mniejszych. Powoli wstałam, opierając się przy tym o drzewo. W drodze do najbliższego źródełka co jakiś czas zahaczałam o coś jak nie suknią, to skrzydłami. Wciąż nie jestem w stanie stwierdzić tego, jakim cudem się do tego przyzwyczaiłam. Być może jest to efektem mojego trybu życia.
Szum wody było słychać już z daleka. Wokół wodopoju zazwyczaj roiło się od zwierząt, tym razem spotkałam tylko lisa. Podeszłam bliżej najostrożniej jak tylko mogłam. Istotka nawet nie zwróciła na mnie uwagi, dzięki czemu mogłam przyglądać się jej z bliska. Ciecz była taka przyjemnie chłodna. Przypominało mi to o tym, że dawno nic nie jadłam. Wyciągnęłam z torebki dwie butelki i napełniłam je wodą. Tak, to już mam, teraz trzeba się tylko zastanowić nad tym, co będę spożywać. Z pewnością będą to jakieś napotkane po drodze owoce.
W pobliżu miejsca, w którym zazwyczaj przebywam kręciła się jakaś istotka. Z daleka nie jestem jednak w stanie jej dokładnie dojrzeć i widzę tylko ciemną, rozmazaną plamę, chodzącą w koło. Starając się być jak najciszej, a jednocześnie podejść jak najbliżej, dostrzegałam coraz więcej szczegółów. Hmmm, tajemnicza postać miała ogon i uszka... Czyżby Anrmels? Prawie oczywistym jest to, że to dziewczyna, bo długie włosy, no ale zawsze mogę się mylić. Kiedy byłam już dość blisko, owa istotka odwróciła się.
- Em... Hej? - powiedziałam niepewnie

(Tsune?)

Od Ochitsune do ktosia

Przechadzałam się leśną ścieżką. Rozglądałam się za czymś do jedzenia. Byłam głodna, bardzo głodna, a w tym lesie nie było żadnego krzaczka z jagodami. Po kilku minutach z mojego brzucha dochodziły dziwne odgłosy, to był znak, że na prawdę pora coś zjeść.
W końcu, po kilkunastu minutach poszukiwań znalazłam maliny. Byłam wściekła, gdy okazało się, że są niejadalne. Zrezygnowana poszłam przed siebie, tracąc nadzieję na znalezienie chociaż jednego krzaczka z poziomkami.
Ciężkie życie wegetarianina, pomyślałam i westchnęłam. Nagle potknęłam się o jakiś kamień i sturlałam się ze skarpy. Kiedy w końcu się zatrzymałam, zamrugałam kilkukrotnie. Byłam oszołomiona. Potrząsnęłam głową, po czym nie mogąc uwierzyć własnym oczom stwierdziłam, że znajduję się na polu truskawek! Upewniając się, że nie będę miała problemów po ich zjedzeniu zaczęłam pałaszować owocki. Później, najedzona i zadowolona udałam się w drogę powrotną.
Kilka dni temu znalazłam duże drzewo, którego gałęzie były ogromne i grube, więc bez problemu można było na nich siedzieć, leżeć, a nawet po nich chodzić. W dodatku znajdowała się w nim opuszczona dziupla, gdzie postanowiłam zamieszkać. Wyłożyłam ją liśćmi paproci, dzięki czemu wygodniej się tam leżało.
Postanowiłam się zdrzemnąć. Nieco później wyjrzałam przez dziuplę, gdyż obudził mnie hałas.

<Ktosiu?>

sobota, 28 maja 2016

Od Catty c.d. Saniss

Strasznie bolał ten upadek! Myślałam, że zwariuję przez te rany i ból, który się z nich wydobywał! Na szczęście moje wołanie usłyszała owa osoba na którą wpadłam i się stoczyłam .Podeszła do mnie i pomogła mi zdjąć drut kolczasty. Niestety przez to me rany otworzyły się i zaczęłam mocno krwawić, osłabłam i zemdlałam z tego powodu. Gdy się obudziłam dostałam wielkich bóli głowy , więc delikatnie się podniosłam z kanapy trzymając się za głowę.
- Nareszcie się obudziłaś ...Jak się czujesz?
- Nie najgorzej - odpowiedziałam na pytanie
- ... -spojrzałam w stronę źródła głosu -K-ktoś ty ?...-zapytałam jakby nigdy nic
- Saniss Blodwey- uśmiechnął się
- Ah....Czekaj ...Gdzie jestem i co tutaj robię? - Zorientowałam się, że jestem w nieznanym mi miejscu
-Jesteś w mym domu. Przyniosłem cię tu. - odpowiedział podchodząc do mnie.
- P-Po co ? - powiedziałam zaniepokojona odpowiedzią

(Saniss ?)

Od Iki cd Nanami

Reiji zaprowadził nas do pokoi. Gdy weszłam do swojego pokoju, położyłam się na łyżko lecz nie mogłam zasnąć. Nagle przez ścianę wszedł Fayer, położył się koło mnie i przykrył dwoma swoimi ogonami. Przytuliłam się do niego i zasnęłam. Następnego dnia, gdy się obudziłam pogłaskałam Fayera po główce wtedy po ręce na moje ramie weszła Yuki która też pogłaskałam.
Po chwili Fayer wstał, poszliśmy zobaczyć czy Nanami wstała, ale jeszcze spała. Zeszliśmy na dół Reiji robił coś w kuchni.
- Pomóc ci?
- Jak chcesz. (Chłopak się Odwrócił) a to kto.
- Fayer i Yuki - moi towarzysze.
- Rozumiem.
- To w czym ci pomóc?
- Chce zrobić ciasto, wiec będę wdzięczny jak pomożesz. 
Robiliśmy ciasto czekoladowe przy tym troszkę się bawiąc. Ciasto włożyliśmy do piekarnika, a miskę wylizałam.
- Dobra czekolada nam wyszłam.
- Tak, pewnie ciasto będzie też dobre.
- Pewnie.
Gdy ciasto było gotowe, na dół zeszła Nanami.
-Ty to masz wyczucie - Powiedziałam. Jej towarzysz szybko zaprzyjaźnił się z moimi. Usiedliśmy przy stole jedząc ciasto.
- Nieźle wam wyszło.
- Dzięki.
Na stół weszła Yuki.
- Chcesz kawałek?
Podałam Yuki kawałek ciasta i jeszcze po kawałku dla liska I wilka.
Po chwili Reniji spytał Nanami z zaciekawieniem.
-To jaki masz interes?
Dziewczyna spojrzała na mnie.
- Jak co, to mogę wyjść.
Wyszłam z pokoju a Yuki poszła podsłuchiwać.

piątek, 27 maja 2016

Od Catty c.d. Haruki'ego

Bałam się! Strasznie się bałam, gdy mój gość przez sen złapał mnie za rękę i pociągną do siebie. Próbowałam go obudzić, lecz zawstydzona i skrępowana mnie hamowało. Już myślałam, że się nie obudzi i mnie przez sen pocałuje! Na szczęście w ostatniej chwili otworzył oczy i szybko się odsunął. Odetchnęłam wtedy z ulgą! Potem próbując chłopakowi wszystko wytłumaczyć zaczęłam się z nim kłócić. Kłótnię oczywiście przerwał zapach śniadania. Przerwaliśmy tą dyskusję i usiedliśmy przy stole zaczynając jeść śniadanie. Gdy pojedliśmy zaproponowałam gościowi maleńki patrol, który oczywiście przyjął z wielką chęcią. Wyszliśmy wiec z jaskini i ruszyliśmy. Wędrówka była bardzo trudna, pełna wielu przeszkód, po których trzeba się było wspinać, jednak szybko sobie poradziliśmy. Kiedy wreszcie znaleźliśmy się przy jednym z miast ludzi usiedliśmy w miejscu, w którym nikt nas nie widział i postanowiliśmy opracować plan. Po burzy mózgów zdecydowaliśmy, że skorzystamy z techniki kamuflażu i wtopimy się w tłum ludzi. Posiadając już opracowany plan ruszyliśmy. Był doskonały! Wszystko ruszyło zgodnie z planem do momentu, gdy nie usłyszałam melodii piosenki, którą mama śpiewała mi od dziecka, ponieważ piosenka mnie zahipnotyzowała. Chciałam znaleźć źródło melodii, wiec pobiegłam za dźwiękiem. Przez to zgubiłam Haruki'ego i mego liska, gdzieś w tłumie ludzi . Gdy nareszcie odnalazłam źródło dźwięku nie mogłam uwierzyć. Źródłem melodii był zegarek kieszonkowy bardzo podobny do zegarka mojej mamy. Nie wiem dlaczego, ale chciałam go posiąść, więc ukradłam go jakieś bogatej kobiecie, która niestety to zaważyła i krzyknęła.
-Złodziej! złodziej!
Przez ten krzyk sprowadziła do siebie policjantów, którzy mnie otoczyli...

(Haruki?)

Od Zetsu CD Annabell

Oślepiło mnie słońce. Nade mną zobaczyłem postać, potrzebowałem kilku minut by ja rozpoznać. 
- Ann? - spytałem lekko zaskoczony. 
Uśmiechała się do mnie a łzy ściekały jej po policzkach 
- Udało się - powiedziała z triumfem. 
- Co się stało?- spytałem zaskoczony. 
Próbowałem wstać ale całe ciało przeszywał okropny ból 
- Nie wstawaj! Twoja rana się otworzy! - krzyknęła. 
- Rana?
- Nie pamiętasz? Tamta dziewczyna wbiła ci nóż w plecy... 
- Aha - próbowałem poukładać sobie to w głowie. 
Zmusiłem się do siadu. Dziewczyna próbowała mnie powstrzymać.
- Ile spałem? - spojrzałem za siebie. Do słupa była przywiązana kobieta która patrzyła na nas ze strachem 
- Kilka godzin - odpowiedziała Ann.
-Yhm. - wstałem z podłogi. Kręciło mi się w głowie, było mi słabo i nie wyraźnie widziałem to co w oddali. 
- Nie powinieneś wstawać! - krzyknęła na mnie karcąco. 
Zignorowałem to i chwiejącym krokiem szedłem w stronę jeńca. Po drodze zgarnąłem Stefana z kałuży krwi. Był cały ubrudzony ale to nie pierwszy i nie ostatni raz. 
- A więc - kucnąłem przed dziewczyną - nie zabiję cię pod jednym warunkiem.
- Jakim?- spytała.
Jej strach w oczach był dla mnie czymś kojącym. 
- Powiesz mi gdzie jest wasza siedziba. 
- Co zrobisz z taką informacją? 
- Czyż to nie oczywiste? Pójdę tam i wszystkich zamorduję.
- Ha! Sądzisz że dasz radę!? 
- Tak. 
- Ja jestem początkująca a dałam radę cię zranić! 
- Tak, to prawda. Ale tylko dlatego, że ktoś wytracił mnie z równowagi. Więc spytam jeszcze raz: 
- Gdzie jest wasza kryjówka? - wycelowałem w nią nóż. 
- A... Aoki... Aokigahara... - powiedziała próbując ze wszystkich sił wykręcić się spod ostrza noża. 
- Arigato*. - uśmiechnąłem się do kobiety. - No to wyruszam.
Wstałem i zmierzałem w kierunku wyjścia ale zakręciło mi się w głowie. Okręciłem się na pięcie w okół własnej osi i usiadłem po turecku. 
- Zetsu! - wrzasnęła Ann podrywając się z podłogi. Jej kolana były poranione 
- Wszystko ok... Co ci się stało? 
- Nie ważne. Nie możesz nigdzie iść. Twoje rany mogą się otworzyć! 
- Co z tego? 
- Jak to co!? - wrzasnęła.
- Co zamierzasz zrobić? Miasto zostało zrujnowane. 
- Tak właściwie dlaczego oni to zrobili? 
- To miasto już podupadało. Było biedne więc skorzystali z pomocy Skorpionów. A jeśli w przeciągu dwóch tygodni nie oddasz im pieniędzy zabiją ciebie i twoich bliskich. To miasto nie miało jak oddać kasy. Wiec je zniszczyli 
- Mama mi opowiadała, że to wspaniałe miasto! Nie mogło być biedne! 
- Może kiedyś i było piękne i bogate ale upadło. 
- Hmmm. Jesteś strasznie podobny do Akemiego. Znasz może Brayana? - spytała nagle Skorpionica 
- Jak mógłbym nie znać mojego ojca? - prychnąłem. 
- I już wszystko jasne! Sądzisz, że uda ci się pomścić rodzinkę!? Szef nam o tobie opowiadał! Jak się słuchało ich krzyków!? Hahah! 
Ścisnąłem nóż w ręce i rzuciłem za siebie. Stefan wbił się tuż nad głową dziewczyny. 
- Ups, nie trafiłem. Jak mi przykro. - powiedziałem szorstko. 
- Czyli... Twoi rodzice zostali zamordowani? - spytała Ann 
- Tak. 
- I chcesz pomścić rodzinę? 
- Tak. 
- To okropne... Ile miałeś wtedy lat? 
- 10. Teraz moje pytanie. Co ty właściwie robiłaś w tamtym lesie?

 (Annabell?)

 *Arigato jap. Dziękuję

czwartek, 26 maja 2016

Od Nanami CD Iki

- Kiseki zostaw! - krzyknęłam zdezorientowana widząc co się dzieje, wilk zaatakował bez mojego pozwolenia. Podeszłam i przystanęłam widząc drżąca ze strachu różowowłosą istotę z uszami niczym u kota.
- Anrmels - szepnęłam zdziwiona.
No to już wiadomo dlaczego wilk tak zareagował, Kiseki nigdy nie miał styczności z jej rasą, pewnie dlatego uznał ją za niebezpieczną.
- Kiseki! Puść! - krzyknęłam widząc jak ten dalej trzyma kły przy jej szyi.
Wilk odsunął się, a ja miałam teraz idealny widok na całą jej postać. Dziewczyna była niezwykle chuda oraz mała, a jej różowe włosy sprawiały, że ta wydawała się jeszcze bardziej bezbronna. Ukucnęłam pomału wyciągając rękę w jej stronę, na co ta odsunęła się szybko patrząc na mnie swoimi dużymi oczami.
- Nie bój się, nic ci nie zrobię. Kim jesteś i skąd się tu wzięłaś?
Różowowłosa chciała coś odpowiedzieć, ale z jej gardła wydobył się tylko zachrypnięty, cichy szept. Domyślając się o co chodzi sięgnęłam szybko do swojej torby i wyciągnęłam z niej mały bukłak z wodą po czym podałam go jej. Dziewczyna chwyciła go szybko i przyłożyła do swoich ust pijąc łapczywie. Poczekałam cierpliwie aż skończy i zapytałam:
- Więc?
- Jaa, nazywam się Iki Aser, statek, którym płynęłam..on.. rozbił się- odchrząknęła - ja, chyba miałam trochę szczęścia, bo morze wyrzuciło mnie na brzeg. Kiedy się ocknęłam postanowiłam znaleźć jakąś pomoc i gdy tak szłam przez las zaatakowały mnie mroczne elfy, związały mnie, a kiedy poszły spać uciekłam im.
Mroczne elfy tak blisko stolicy? Pewnie znowu coś kombinują i chcą zaatakować, yhh, zresztą to już nie moja sprawa. Tak samo jak pomoc tej dziewczynie, nie powinnam tego robić, ale mimo to podświadomie czułam, że powinnam.
- Hmm, w takim razie mogę ci pomóc dostać się do miasta, tam już powinnaś sobie sama poradzić. Co ty na to?- zapytałam podnosząc się.
- Tak, dziękuje. - wyszeptała i dodała po chwili- A mogę chociaż wiedzieć co to za miasto?
- To miasto to Tekar, leży dosyć blisko gór i jest zamieszkane w większości przez elfy.
- Ale, nie mroczne elfy prawda? - zapytała ze strachem.
- Hahahaha, nie spokojnie nie musisz się bać, mroczne elfy od dawna nie mają tam wstępu. To spokojne miasto - odwróciłam się i poszukałam wzrokiem wilka - Dobrze, w takim razie ruszajmy już, póki jest jeszcze jasno.
Dziewczyna podniosła się pomału z ziemi i kuśtykając na zdrętwiałych nogach podążyła za mną. Droga minęła nam całkiem szybko i najwyraźniej Kiseki polubił nowe towarzystwo Iki, bo szedł cały czas przy jej boku pozwalając tym samym trzymać jej rękę na swoim grzbiecie.
- No i jesteśmy na miejscu- spojrzałam na nią- Witaj w Tekeranie. Mój znajomy mieszka w tym mieście, jeśli chcesz, mogę go poprosić o nocleg dla ciebie.
- Jeśli to dla ciebie nie problem.
- Nie ma sprawy, i tak do niego idę.
Pokonaliśmy wolnym krokiem kilka ulic i skręcając w jeden mniejszy zaułek stanęłyśmy przed masywnymi drzwiami z ciemnego drewna. Zapukałam energicznie rozglądając się na boki i już po chwili zza drzwi wyłoniła się ruda czupryna. Przez chwilę wpatrywał się w nas ze złością, lecz zaraz na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Arashi! Co ty tutaj robisz? Myślałem, że jesteś w Been! O i kogoś przyprowadziłaś! Kiseki! Jak ja was dawno nie widziałem!
- Jeezu, przestań gadać i nas wpuść.
- A tak jasne, jasne wchodźcie - chłopak przesunął się w bok robiąc nam przejście- idźcie do salonu, prosto i w prawo, chcecie coś do picia, jedzenia?
- Nie pogardziłabym czymś na ząb, tym bardziej Kiseki. - odkrzyknęłam za znikającym już chłopakiem.
- Skąd go znasz? - zapytała Iki.
- Kiedyś razem walczyliśmy w takiej jednej bitwie przeciwko oddziałowi mrocznych elfów, stare czasy- odpowiedziałam zamyślona.- Reiji jest w porządku, możesz mu ufać.
- Co mnie obgadujecie? - powiedział Reiji wchodząc do pokoju z tacą wypełnioną talerzami z jedzeniem i kubkami z ciepłą herbatą.- A my jeszcze nie mieliśmy okazji się poznać, Reiji jestem- zwrócił się w kierunku Iki.
- Iki Aser, miło mi.
- Kiedyś miałem kolegę, który był twojej rasy, jesteście naprawdę niezwykli, szkoda tylko, że jest was tak mało - westchnął. - No więc, co cię tutaj sprowadza Arashi? Myślałam, że jesteś w Been.
- Bo byłam, ale jak to u mnie bywa nie mogę zagrzać miejsca. A tutaj sprowadza mnie nic innego jak interesy, a właśnie muszę tu zostać kilka dni i mam prośbę, mógłbyś nas przenocować?
- Jasne, że tak. Miejsca mam dużo, a mieszkam sam. Trochę towarzystwa na pewno dobrze mi zrobi. Chodźcie, pokaże wam wasze pokoje. O Kisekim nie wspominam, bo on i tak śpi z tobą, prawda?
- Tak, haha. Chodź Iki, pewnie jesteś już zmęczona.
Reiji zaprowadził nas do pokojów i mimo wczesnej jeszcze pory, kiedy tylko przyłożyłam głowę do poduszki zasnęłam.

(Iki?)

Nowa Postać!

Zdjęcie:
Imię: Ochitsune
Nazwisko:
Torikinokoto
Przezwisko: Tsune
Wiek: 17
Płeć: Kobieta
Rasa: Anrmels
Rodzina: Nie wie gdzie się znajdują, uciekła od nich mając czternaście lat.
Grupa: brak
Stanowisko: Szpieg
Orientacja:
Biseksualna
Zauroczenie/Partner:
Na razie nikogo nie zna, także nie.
Wygląd: Ochitsune jest dość wysoka, mierzy sobie nieco ponad 175 centymetrów wzrostu. Jedno jej oko jest niebieskie, drugie zaś zielone. Kiedy się uśmiecha, można dostrzec jej ostre kiełki. Długie, ciemne włosy sięgają do połowy jej ud. Dziewczyna ma duże, czarne uszka i długi, również czarny ogon. Ochitsune ubiera się w ciemne rzeczy, czasami w jaśniejsze. Nie jest ani za gruba, ani za chuda. Na plecach ma podłużną bliznę. Jej palce zakończone są ostrymi pazurkami.
Historia: Ochitsune miała szczęśliwe dzieciństwo. Jako mała dziewczynka biegała po lesie ganiając ptaszki i wiewiórki. Niestety, pewnego dnia wszystko się zmieniło. Jej ojciec oszalał, zaczął się kłócić z matką dzień w dzień, dochodziło do rękoczynów. Ochitsune mając tego dość uciekła.
Zdolności: Ochitsune świetnie rysuje i gra na skrzypcach, potrafi jeździć konno.
Charakter: Tsune jest spokojną i nieśmiałą dziewczyną. Na pierwszy rzut oka może wydawać się zamknięta w sobie, ale kiedy komuś zaufa potrafi się otworzyć. Lubi się uśmiechać. Tsune cechuje się anielską cierpliwością i łagodnością, ale zdenerwowana potrafi na kogoś nieźle nakrzyczeć, a nawet podrapać. Jest wyrozumiała i inteligenta, szybko wykryje, że ktoś ją okłamuje, więc nie należy bawić się z nią w żadne gierki. Nie należy się dziwić, gdy spotka się ją śpiącą na drzewie - kocha naturę!
Zainteresowania: Muzyka, sztuka, literatura.
Lęki: Boi się wody.
Ciekawostki:
-Jest wegetarianką
-Kiedy się wścieka, jej źrenice zwężają się w wąskie kreski,
-Schizofreniczka
Zwierzak: Może kiedyś
Właściciel: Draculaura

Nowa postać!

Zdjęcie:

Imię: Jej imię, a raczej imiona brzmią: Akiko, Michiru, Chie, aczkolwiek używa tylko tego ostatniego.
*Nazwisko:
Shinozuka
Przezwisko:
Każdy nazywa ją inaczej
Wiek:
17 lat
Płeć:
Stuprocentowa Kobieta
Rasa:
Elf
Rodzina:
Znała tylko rodziców, którzy zostali zabici
*Grupa:
Brak
*Stanowisko:
Ano tak się jakoś zdarzyło, że nie posiada.
Orientacja:
hetero
*Zauroczenie/Partner: -
Wygląd:
Chie to dość wysoka dziewczyna o bladej skórze, co z resztą jest cechą charakterystyczną elfów, tak jak spiczaste uszy. Ma długie, niebieskie włosy, których najdłuższe kosmyki sięgają za kolana. Grzywka zaś opada na jej duże, podobnego koloru co kłaki, lecz trochę wyblakłe oczka, które według innych zawsze wyglądają na smutne. Na prawej nodze ma tatuaż. Zazwyczaj ubiera długie, dość nietypowe, błękitne sukienki, a butów nie nosi, bo najzwyczajniej jest jej nie wygodnie, a ich zakładanie uważa za stratę czasu.
Historia:
W wieku 5 lat Akiko była świadkiem morderstwa. Szybko jednak o tym zapomniała i prowadziła normalne życie, jeżeli można tak to nazwać. Polegała na zwierzętach, często kradła. Jakby się nad tym zastanowić była inna niż większość jej rówieśników, taka bardziej poważna. W późniejszych latach zaczęła wykorzystywać np. rogi zmarłych towarzyszy tworząc z tego dodatki.
*Zdolności:
Jakby tak nad tym pomyśleć, to jest sprawna fizycznie no i łatwo dogaduje się ze zwierzętami, nawet tymi dzikimi.
Charakter: Michiru jest chyba normalną osóbką, tak przynajmniej jej się wydaje. Choć inni wcale by tak już nie powiedzieli. Nie bardzo ufa ludziom, szczególnie tym, którzy nie lubią zwierząt.
Zainteresowania: Raczej nie ma żadnego określonego ulubionego zajęcia. Robi wszystko, co przyjdzie jej do głowy
*Lęki:
Boi się żab i chomików
*Ciekawostki:
- Jedną z najbardziej potrzebnych jej w życiu zdolności zdobyła próbując naprawiać to, co zepsuła.
- Zawsze nosi "skrzydła" wykonane z różnych materiałów, z czasem można po tym poznać, jaki ma humor, ponieważ głównie od tego zależy to, jakie zakłada. Do tego często ma na głowie najróżniejsze wianki, czasami z rogami jelenia
- Uwielbia kolor niebieski, tak jak zimno, a co za tym idzie zimę oraz wodę.
- Przytulasy też są świetne.
- Nie przepada za jedzeniem mięsa. Woli warzywa i owoce.
- "Umie rozmawiać ze zwierzętami" chociaż prawdopodobnie jest to tylko jej wymysłem
*Zwierzak: -
Właściciel:
Allen Walker

Od Saniss CD Catty

Jedyne co w tedy poczułem i zobaczyłem to drobną, małą postać biegnącą na mnie. Ona chyba także dostrzegła mnie w ostatniej chwili gdyż wpadła na mnie i poturlaliśmy się kilkanaście metrów dalej. Jednak ona jak i ja wylądowaliśmy od siebie wystarczająco daleko od siebie byśmy się jednak trochę widzieli. Podniosłem się na rękach a potem na kolana. Otrzepałem włosy z ziemi jak i marynarkę. Miałem teraz rozczochrane włosy, które dodawały mi najpewniej figlarności. Uśmiechnąłem się po mimo tego. Lecz teraz przypomniało mi się o dziewczynie, która na mnie wpadła. Odruchowo mój wzrok skierował się w tamtą stronę, gdzie powinna wylądować. Leżała na ziemi. Miała na sobie czarną poszarpaną jak i zniszczoną sukienkę. Taki sam kolor miały jej długie włosy. Podniosła się z trudem, co było widać gdy jej ręce drżały gdy się próbowała podźwignąć. 
- Tutaj jestem! - krzyknęła, lecz był to tak słaby krzyk, że można by było to przyrównać do cichego mówienia. Gdy to powiedziała dostrzegłem, że jej nogi, które były w krzakach, otaczał srebrny, drut kolczasty. Jej blade nogi były teraz poharatane a na białej skórze przerażająco dobrze była widoczna jej czerwona krew. 
- Halo? Jesteś tam? - powiedziała tym razem, jeszcze ciszej. Miała zamknięte oczy, pewnie tak próbując zapomnieć o bólu, co chyba się jej nie udało gdyż po chwili cicho jenkła. Po tych słowach, wstałem i wystarczyło zaledwie kilka kroków, bym stał już nad nią. Ukucnąłem nad nią. 
- Pomóż mi!...Proszę! - powiedziała, a po jej policzkach zaczęły płynąć łzy niczym z wodospadu. Bez słowa, wyciągnąłem ręce w stronę jej nóg (Bez skojarzeń zboczuszki XD), by wyciągnąć z nich drut. Wbił się dość głęboko, przez co na jej nogach można był dostrzec spore głębokie niczym lekkie cięcia nożem. Wyjąłem z jej nóg drut, przez co wydała zduszony krzyk. 
- Już - powiedziałem, lecz bez odpowiedzi. Popatrzyłem na jej twarz. Blada twarzyczka, oczy miała zamknięte a do mokrych policzków od łez przykleiły się włosy. Czyżby straciła przytomność z bólu? Cóż, niektórzy bardzo źle go znoszą. Najwyraźniej stało się tak jak pomyślałem - straciła przytomność. Zdjąłem z siebie marynarkę i położyłem ją na nogach dziewczyny, biorąc ją ją jednocześnie na ręce. Zaniosłem ją do siebie i położyłem na kanapie. Dziewczyna nadal była nie przytomna więc, oczyściłem nogi z krwi i odkaziłem rany, po czym zabandażowałem jej nogi. Położyłem ją potem na kanapie, przykrywając kocem. Ja usiadłem przy stole, pochłaniając się nad książką, którą aktualnie czytałem, czekając jak młoda dusza się obudzi.

Catty?

Od Haruki'ego CD Kano

- Czy ona nie umie zająć się sobą? - pomyślałem odkładając książkę na kanapie, po czym wstałem i z założonymi rękami i dość poważną miną zapytałem Kano:
- Jasne, tylko co?
- Sama nie wiem - wzruszyła ramionami - wyjdźmy na dwór, może coś ukradniemy, poznamy nowych ludzi... Będzie fajnie!
- Jeszcze czego, dość już mi kradzieży - wysyczałem, ale widząc lekki smutek na twarzy dziewczyny dodałem - na dziś.
- Dobra, jak nie chcesz kraść to chociaż pozwiedzajmy miasto.
To już mi się bardziej podobało. Wziąłem strzelbę ze stołu i kazałem Kano poczekać a sam udałem się krętymi schodami do piwnicy w celu wzięcia ze sobą Ducha, mojego nietoperza. Dawno tu nie sprzątałem, przez co roiło się od pajęczyn i kurzu, a gdzie pajęczyny tam też oczywiście pająki.
Stanąłem na jednym ze stopni zamurowany, ponieważ ujrzałem to:


Znajdował się on niecały metr ode mnie i można było dostrzec łagodny ruch jego odnóży. Czułem, że jeden nieostrożny ruch z mojej strony skończy się skokiem tego oto pajęczaka na moją facjatę, bowiem widziałem już podobne i wiem, jak się zachowują. Jedno ich ugryzienie jest w stanie zabić kilka słoni.
- No to jestem w dupie - pomyślałem.
Przez głowę przeszła mi myśl zawołania Kano, ale przykułbym za dużo uwagi tego osobnika. Patrzyłem na każdy jego ruch licząc na to, że oddali się ode mnie, ale niestety wybrał odwrotny kierunek. Jego odnóża bardzo ale to bardzo powoli zmierzały w moją stronę. Serce niemal wylatywało mi z piersi. Zamknąłem oczy i starałem się myśleć o tym, że jestem przy jeziorze i łowię ryby z ojcem. Jedna, druga, trzecia... - liczyłem złowione sztuki.
- Nie najgorzej synku - uśmiechnął się do mnie ojciec czochrając mnie po głowie.
Z naszego domku wyszła mama, trzymająca w rękach pokrytych rękawicami kuchennymi blaszkę, na której znajdowały się świeżo upieczone ciastka, których zapach był wprost bajeczny.
Po chwili rzeczywistość wzięła górę nad marzeniami, a mi poleciała łezka z oka. Widziałem nieustannie zbliżającego się pająka znajdującego się niecałe kilka centymetrów ode mnie.
Postanowiłem nadal stać spokojnie, a nuż uda mi się przeżyć.
- Jeżeli wyjdę z tego cało od razu idę do rodziców - pomyślałem.
Myślami powróciłem do czasów, gdy miałem jeszcze kilka lat. Zobaczyłem siedmioletnią dziewczynkę siedzącą na kanapie, patrzącą się na mnie zaciekawionym wzrokiem.
- Kto to może być? - zapytałem siebie w myślach - wygląda znajomo...
Nie otrzymując odpowiedzi na to pytanie usłyszałem krzyk Kano:
- Co ty tam tak długo robisz?!
Miałem olbrzymią ochotę ostrzec ją, aby tu nie przychodziła, bowiem pająk znajdował się niecałe 5 centymetrów ode mnie, a odgłos jej kroków sprowokowałby go do skoku, jednak musiałem pamiętać, że nie mogę nic powiedzieć. Krople potu spływały po moim czole, a kątem oka obserwowałem pajęczaka wycierającego o siebie swoje obrzydliwe odnóża.

(Kano?)

Od Haruki'ego CD Catty

- Hę? - jęknąłem nie wiedząc o co chodzi.
Kiedy w pełni otworzyłem oczy ujrzałem twarz dziewczyny. Tą dziewczyną była Catty. Po chwili zauważyłem, że nasze twarze są zdecydowanie zbyt blisko siebie, przez co w jednej chwili wstałem z kanapy i odskoczyłem od niewiasty pytając a wręcz krzycząc:
- Co ty miałaś zamiar zrobić?!
- Ja?! To ty mnie przyciągnąłeś do siebie! - wykrzyknęła.
- Niby jak? Przecież spałem. - rzuciłem.
- Zrobiłeś to przez sen!
- Jeszcze czego - syknąłem.
- Nie wierzysz to nie, wiedz tylko, że nie chciałam zrobić tego, o czym myślisz.
Odpowiedziałem westchnieniem, po czym moją uwagę przykuł widok gotowego śniadania na stole.
Usiedliśmy we dwójkę przy stole i zaczęliśmy konsumpcję.
- Pyszne - podsumowałem wycierając usta serwetką.
- To miłe, sama je przygotowywałam - uśmiechnęła się Catty po czym ochoczo dodała - chodźmy na zwiady.
Zdziwił mnie pomysł dziewczyny, ale starając się nie okazywać zdziwienia zapytałem:
- Niby kogo? Przecież ja jestem elfem a ty mrocznym elfem.
- Ludzi - wzruszyła ramionami dziewczyna.
- Jak chcesz, i tak nie mamy co robić.
Wędrówka była bardzo trudna, pełna wielu przeszkód, po których trzeba się było wspinać, jednak wyglądało na to, że Catty od dawna praktykuje wspinaczkę, gdyż w kilka sekund umiała pokonać takie przeszkody, które mi zajmowały kilkadziesiąt.
Kiedy wreszcie znaleźliśmy się przy jednym z miast ludzi usiedliśmy w miejscu, w którym nikt nas nie widział i postanowiliśmy opracować plan.
Po burzy mózgów zdecydowaliśmy, że skorzystamy z techniki kamuflażu i wtopimy się w tłum ludzi.

(Catty? Sorki, że krótko, weny nie mam xd)

środa, 25 maja 2016

Od Annabell c.d. Zetsu

Patrzyłam z przerażeniem, jak kobieta wbija w plecy chłopaka ostrze noża.  Zerwałam się i zaczęłam biec  jego stronę krzycząc ze łzami w oczach by ona przestała. Chłopak wydawał się zamroczony, jakby nic już do niego nie docierało. Nic dziwnego, patrząc na kałużę krwi ,okalającą jego nogi, która z minuty na minutę powiększała się dziwiłam się, że jeszcze żyje. Wyciągnęłam ze swej torby igły jeżozwierza, które szybko namoczyłam z eliksirze paraliżującym, gdy Zetsu upadł na ziemię odsłaniając mi mój cel rzuciłam swymi pociskami, o dziwo wszystkie trafił, jeden wylądował w szyi, drugi w piersi a trzeci w brzuchu. Kobieta stanęła nie mogąc się ruszyć, jedyne co świadczyło o tym ,że jeszcze żyje były jej poruszające się we wszystkie strony oczy. Nie myśląc o niczym uklękłam pośpiesznie na bruku, nie zważając na zdarte kolana i przytuliłam do siebie chłopaka mówiąc ze smutkiem:
-To moja wina. Gdybym ci nie przeszkodziła...- Czując na dłoni ciepłą ciecz jeszcze bardziej wstrząsnął mną szloch, który wytrącał mnie z równowagi. Czując na policzku słabnący oddech postanowiłam szybko się opanować,  tak jak uczyłam się tego wcześniej. Jako lekarz powinnam panować nad emocjami. Wyjęłam z torby bandaż, nici i parę fiolek. Wzięłam czysty kolec jeżozwierza i odwróciwszy chłopaka na plecy przyjrzałam się ranie. Była cięta o równych krawędziach, bardzo łatwa do zeszycia. Odkaziłam ślad po ciosie po czym przystąpiłam do jego zeszycia. Gdy skończyłam przejechałam delikatnie palcami po moim dziele. Szew równiutki tak bardzo że nie dałoby się lepiej, dzięki czemu blizna będzie mało widoczna. Stuknęłam się w czoło. Czym ja się tu przejmuje!? Mój przyjaciel umiera, już prawie może dotknąć kosy śmierci, poczuć jej zgniły oddech a ja skupiam się nad tym, że blizna będzie mało widoczna! Brak słów na moją głupotę! Owinęłam brzuch Zetsu dwa razy bandażem by zapobiec ubrudzeniu szwu i wdania się infekcji, nauczyłam się, że nawet takie coś należy osłonić przed ubrudzeniem, po za tym ze zszytej rany jeszcze wyciekał malutki strumień krwi. Odwróciłam chłopaka na plecy i położywszy sobie jego głowę na udach zaczęłam sprawdzać jego funkcję życiowe. Oddech nie równy, szara cera, zimne dłonie, uchyliwszy jedną z powiek sprawdziłam reagowanie na światło, na szczęście źrenica zwęziła się. Jest jeszcze nadzieja. Po chwili grzebania w różnokolorowych fiolkach znalazłam odpowiednią, Uchyliwszy wargi towarzysza wlałam do jego ust miksturę pobudzającą produkcję krwi, by się upewnić, że wszystko będzie dobrze dałam jeszcze Zetsu eliksir regenerujący. Po tym podłożyłam mu pod głowę jedną ze swoich najmiękciejszych sukienek, starałam się położyć go na kocu ,ale był  dla mnie za ciężki, dlatego poprzestałam na przykryciu go. Gdy byłam pewna, że stan chłopaka jest stabilny wstałam i przepłukawszy sobie kolana wodą utlenioną podeszłam do kobiety, która to sprawiła, jej rozbiegany wzrok świadczył o jednym. Bała się. Wzięłam jedną z najbardziej zniszczonych sukienek po czym podarłam ją, by uzyskać pasy materiału. Mając ich wystarczająco dużo zaczęłam związywać swojego jeńca, najpierw nadgarstki i kostki po tym łydki i ramiona. Miałam w ten sposób pewność, że nie uwolni się.  Odsunęłam od kobiety zwłoki jej partnera by nic nie kombinowała, po tym przywiązałam ją do jednego ze słupów stojących na ulicy. Usiadłam przy Zetsu odetchnąwszy z nieprzysłowiową ulgą, na razie po wszystkim. Wolałam nawet nie myśleć jak długo zachowa się taki stan. Pogłaskałam chłopaka deliktanie po policzku, wyglądał teraz tak spokojnie..... za spokojnie. Nie mogłam się doczekać, aż usłyszę jego pełne sarkazmu i  ironii wypowiedzi. Westchnęłam i owinąwszy się kocem zaczęłam wypatrywać niebezpieczeństw. Nie zamierzałam spać....i tak po tym wszystkim by mi się to nie udało, zdecydowanie za dużo emocji jak na jedną noc. 

(Zetsu?)

Od Kano cd Haruki'ego

- Już to zrobiłam - powiedziałem, wchodząc do jego domu jak do siebie. Było to małe lecz przytulne mieszkanko. Gdy chłopak usiadł na kanapie, podeszłam do lodówki i otworzyłam ją. Do oczu wrzuciła mi się piękna nieskazitelna biel...
- Gdzie masz jedzenie!? - krzyknęłam, wyglądając za drzwi lodówki. On na to tylko odwrócił się, opierając się na fotelu przez co było widać tylko jego głowę. 
- Czemu szperasz mi w lodówce?! Pozwoliłem ci czy jak?! - powiedział widocznie oburzony moim zachowaniem. Uśmiechnęłam się miło ale i zarazem chytrze. 
- Sam powiedziałeś ''bym się rozgościła'', więc to właśnie robię! A wracając, gdzie masz jedzenie!? Przecież nie możesz żywić się samym ogórkiem, miodem i innymi drobnymi rzeczami! - krzyknęłam, wymachując ze złością rękami. 
- Nie zdążyłem zrobić zakupów - odburknął mi po czym wrócił do czytania książki. Westchnęłam jednocześnie zdejmując kaptur z głowy i zamykając lodówkę. Poszperałam trochę po szafkach, jednocześnie czując jak katem oka obserwuje mnie Haruki. Wszystko co znalazłam kładłam na blat, a było to: płatki owsiane, miód, orzechy leśne, banany, truskawki. Stanęłam przed tym i patrzyłam na te rzeczy, myśląc. Spojrzałam jednocześnie w okno. Słońce zbliżało się ku zachodowi, więc może zrobić kolację? Ale niczego nie ma w lodówce. Jednak postawiłam improwizować. Do czajnika wlałam wody, wstawiając ją na gaz by się ugotowała. Do dwóch misek wróciłam płatki owsiane a w między czasie gdy woda się gotowała pokroiłam banana i truskawki. Zalałam płatki, po czym wrzuciłam do misek pokropione owoce. Na koniec dodałam rozkruszone orzechy laskowe a żeby dodać trochę słodkiego smaku, dodałam łyżeczkę miodu do każdej porcji. Położyłam je na stole. Słysząc ten dźwięk, chłopak siedzący na fotelu, podniósł wzrok z nad książki i popatrzył w moją stronę. 
- Ładnie pachnie - stwierdził po czym podszedł do mnie, stając obok mnie, popatrzył na talerze. Nie wyglądało to najgorzej. Wziął łyżkę do ręki, po czym spróbował. 
- Dobre! - powiedział uśmiechając się i jedząc. Uśmiechnęłam się gdy to stwierdził.
- Ciesze się, że ci spakuje - odpowiedziałam. 
- Nie wiedziałem, że umiesz gotować - powiedział, z pełnymi ustami, co lekko mnie rozbawiło. 
- Potrafię, lecz teraz musiałam improwizować - powiedziałem, kręcąc swoją łyżką w moją stronę. Miał lekko zdziwione oczy. 
Po kolacji zajął się znowu swoją książką a ja eksplorowałam jego mieszkanie, poszukując jakiś ciekawych rzeczy. Jednak nie znalazłam nic co by mnie zainteresowało. Haruki siedział nadal w fotelu czytając książkę. Stanęłam przed nim, lecz nie zwrócił na mnie uwagi. Oparłam swoje dłonie na jego kolanach, nachylając się jednocześnie. Od podniósł wzrok z nad książki mając pytający wzrok. 
- Poróbmy coś! Nudzi mi się! - powiedziałam niczym małe dziecko, chcące się pobawić, przy czym uśmiechnęłam się iście uroczo. 

Haruki? Przepraszam, że tak krótko x3

Od Iki do Nanami

Prady morskie wyrzuciły mnie na brzeg. Gdy odzyskałam siły ruszyłam przed siebie, szłam jakimś lasem w uszach miałam wodę. Poczułam ból w karku po czym straciłam przytomność. Gdy się ocknęłam leżałam na ziemi i miałam związane ręce a niedaleko paliło się ognisko. Rozejrzałam się dookoła, zauważyłam kilka postać koło ogniska, jedna z nich do mnie podeszła. Był to elf, ale nie ten które znam. Był to mroczny elf. Złapał mnie za bluzkę i przyciągnął do ogniska.
-Patrzcie co znaleźliśmy nieopodal morza!
Wszyscy spojrzeli na mnie, a mężczyzna ściągnął mi kaptur z głowy. Wszystkich zamurowało.
-Co z nią zrobimy?
Zapytał jeden.
- Jak to co? - powiedział drugi.
- Wytresujemy ją - dokończył trzeci.
- Zajmiemy się tym jutro, a teraz chcemy spać.
Gdy tylko mroczne elfy usnęły wywiązałam się z węzłów i uciekłam biegłam jakąś ścieżką dopóki nie ujrzałam czegoś w krzakach. Podeszłam do krzaka z którego wyskoczył wilk i przygwoździł mnie do ziemi, a za nim stanęła dziewczyna podobna do tamtych.

Od Haruki'ego CD Kano

Już od początku wiedziałem, że coś z nią nie tak, ale co się dziwić? Wygląda na taką, co wychowała się na ulicy, dla niej normalne jest to, co dla mnie niestosowne, podobnie jak w powiedzeniu "To, co normalne dla pająka jest chaosem dla muchy". W tym momencie ona była przysłowiowym pająkiem a ja muchą. Schowałem naboje do kieszeni i postanowiłem wyjść z ukrycia, co uniemożliwiło mi nagłe szarpnięcie za bluzę.
- Oszalałeś? - usłyszałem szept dziewczyny, która lekko pociągnęła mnie w swoją stronę - chcesz nas wydać?
- Po pierwsze: Nie nas a ciebie. Po drugie: Nie mam zamiaru nikogo wydawać. Po trzecie: Przecież odbiegliśmy daleko od miejsca zbrodni, czemu ktoś miałby nas gonić?
- Nie wiem, bezpieczniej trochę przeczekać, i tak nigdzie mi się nie śpieszy. - podsumowała Kano siadając na betonie. -  Poza tym byłeś tam ze mną, więc jesteś w to wmieszany - westchnęła po czym uśmiechnęła się do mnie od ucha do ucha.
- Dzięki - syknąłem również siadając.
- Ależ nie ma za co.
Siedzieliśmy chwilę ucinając małą pogawędkę. Po pewnym czasie dziewczyna w jednej chwili podniosła się na nogi i patrząc w niebo niemal krzyknęła do mnie:
- Dobra, bo nas księżyc zastanie, ruszamy.
- Ale gdzie? - zapytałem zdziwiony szybkością jej decyzji.
- Gdzie nas oczy poniosą - uśmiechnęła się - a tak serio to możemy wpaść do ciebie.
- Wolałbym nie.
- Czemu? - zmrużyła oczy.
- Hmm... Nie mam pojęcia. Może dlatego, że jesteś złodziejką?
- Drobnym kradzieją - poprawiła mnie Kano.
- Drobnym kradzieją - powtórzyłem.
Dziewczyna obróciła się na pięcie po czym skacząc odbiła się nogami od muru i wylądowała z gracją na ogrodzeniu po czym zakryła swoją głowę kapturem i powiedziała z wyrzutem:
- Jakbym miała ochotę cię okraść to już dawno bym to zrobiła.
Z tym nie sposób się nie zgodzić. Stałem patrząc pustym wzrokiem na wyprostowaną dziewczynę stojącą co najmniej dwa metry nade mną. Jej brązowa rozpięta bluza falowała na wietrze a ona przyglądała mi się z pogardą w kocich ślepiach.
- Wybacz - westchnąłem.
- Masz szczęście, że nie trafiłeś na kapryśną babkę, która obraża się o byle gówno - rzuciła skacząc na ziemię, co oczywiście nie obyło się bez spirali w powietrzu.
Na ziemi wylądowała twardo, co skutkowało zsunięciem się kaptura z jej głowy. Chwilę stałem z założonymi w kieszeniach rękami przyglądając się mętnie oddalonemu od nas punktowi na murze, kiedy ze stanu otumanienia wytrąciło mnie pstryknięcie palcami Kano.
- To idziemy? A może wolisz przeanalizować dogłębnie ten jakże interesujący mur? - rzekła ironicznie.
Odpowiedziałem wyjściem z kryjówki.
- Całe szczęście. - rzuciła - a więc prowadź.
Na szczęście nie oddaliliśmy się na olbrzymią odległość, ponieważ dojście do mojego domu zajęło nam jakiś kwadrans. Wyjąłem z kieszeni klucze, które, na szczęście, nie wyleciały podczas ucieczki.
Wchodząc rzuciłem strzelbę na stół i rozsiadłem się na fotelu mówiąc do dziewczyny:
- Rozgość się.

(Kano? Sorki za to, że tak na prawdę prawie nic nie wnosi do fabuły, wiesz, buduję napięcie i atmosferę xD)

Od Zetsu CD Annabell

-Zabawmy się - Powiedziałem uśmiechając się diabolicznie.
Wyciągnąłem Stefana. Postać stojąca przede mną Ściągnęła kaptur, był to starszy mężczyzna 
- Czekaj Zetsu!- krzyknęła Ann - Czy to wy zniszczyliście to miasto? - spytała
- Nie musimy ci odpowiadać.- prychnął mężczyzna. 
- Dobra, koniec pogaduszek. - westchnąłem i podbiegłem do Skorpiona, nie zdążył zareagować kiedy nóż znalazł się przy jego szyi 
- Ze.. - przeciąłem jego gardło. Krew zaczęła tryskać we wszystkie strony. 
- Nie! -wrzasnęła druga postać ściągając kaptur i podpierając do martwego już mężczyzny. Była to młoda kobieta. 
- Jesteście nowi? Prawda?- spytałem od nie chcenia 
- Ty potworze! - wrzasnęła dziewczyna a łzy leciały jej po policzkach - Zabiłeś mojego męża! 
- Ja potworem? Wymierzam sprawiedliwość! To nie ja zabiłem ludzi, w tym dzieci, mieszkających w tym miejscu. Nie martw się. Za chwile dołączysz do niego - zbliżałem się w jej stronę. Już się zamachnąłem kiedy tuż obok ucha przeleciał mi kamień.
- Nie trafiłaś - prychnąłem odwracając się do Annabell 
- Jak mogłeś go zabić! 
- Oni zniszczyli to miasto! To mordercy! Zabijają wszystko co się rusza! 
- Wcale nie jesteś od nich lepszy! - wrzasnęła. 
- C co? - zaskoczyła mnie tym stwierdzeniem. To było... Nagle ostry ból. Przed oczami mignęła mi czarna plama. Ann biegła w moją stronę. Chyba coś krzyczała... Krzyczała? Dotknąłem bolącego miejsca. Moja dłoń była w krwi? To moja krew? Owładnęło mnie dziwne ciepło. Przed oczami robi się ciemno. Hmmm? Czyżby to był mój koniec?

(Annabell?)

Od Catty do Saniss

Szłam lasem. Było przerażająco cicho. Rozejrzałam się wokoło zastanawiając się nad źródłem tej ciszy. Odwróciłam się i ujrzałam wielkiego, czarnego wilka zbliżającego się do mnie. Jego oczy płonęły czerwienią - niczym krwią. To nie było zwykłe zwierzę. Poczułam strach. Nigdy takich istot nie widziałam w swym życiu. Odwróciłam się i zaczęłam biec przed siebie. Co chwila odwracałam się aby zobaczyć jak daleko jest za mną. Cudem kilka razy nie przywaliłam w drzewo. Jednak kiedyś musiał nastąpić. Wpadłam na jakąś żywą istotę. Toczyliśmy się z górki. Zahaczyłam o drut kolczasty który wbił się jednocześnie i mnie zatrzymał. Kilka metrów dalej wylądował chłopak. To o niego się wywróciłam - pomyślałam. Zerknęłam w kierunku gdzie gonił mnie wilk. Za chwilę powinien mnie dopaść prawda? Ale go nie było. Popatrzyłam w kierunku chłopaka .Poprosiłam go o pomoc.
- Tutaj jestem! - zawołałam jednocześnie oceniając swój stan. Byłam w krzakach a w nich był drut kolczasty. Powbijał się we mnie dosyć mocno. Cicho jęknęłam.
- Halo? Jesteś tam? - zawołałam go ponownie. Po paru minutach przybyła do mnie.
- Pomóż mi!...Proszę - powiedziałam ze łzami w oczach.
(Saniss?)

wtorek, 24 maja 2016

Nowa postać!

Imię: Iki
*Nazwisko: Aser
Przezwisko: Kitsune, Lisica, czarny kot,kot, As i wiele innych
Wiek: 11lat
Płeć: Kobieta
Rasa: Anemels
Rodzina: gdzieś na świecie
*Grupa: -
*Stanowisko: szpieg
Orientacja: Heteroseksualny, tak myśli
*Zauroczenie/Partner: -
Wygląd: As ma różowe włosy, jest szczupła z łatwością policzysz na niej kości, ma lisie uszy i ogon.
Historia: Dziewczyna wraz z swoją rodziną, podróżowała po morzach. Pewnego dnia postanowiłam wraz z przyjaciółmi i Fayer ukryć się na inny statek, niestety ten statek się rozbił i wylądowała tu. Na statku oswoiła myszkę i ja chroniła więc się dogadali.
*Zdolności: -Wspinaczka, skakanie, poruszanie się bezszelestnie. Wyostrzone zmysły.
Charakter:  Dziewczyna jest miła i życzliwa, pełna energii i entuzjazmu. Do innych ras jest nastawiona pokojowo, czasem najpierw robi później myśli przez co pakuje się w kłopoty z których znajdzie wyjście. Woli rozwiązania polityczne, ale to nie oznacza że nie potrafi walczyć. w brew pozorom jest inteligenta, ale nie umie tego wykorzystać w papierkowej robocie.
Zainteresowania: Wszystko po trochu
*Lęki: nie znosi pająków i ich podobnych
*Ciekawostki: Ma bliznę w kształcie krzyża na plecach. I jak każdy z jej rasy uszy i ogon.
*Zwierzak: Yuki I Fayer



Nazwa: Fayer
Wiek: 3 lata
*Płeć: samiec
Gatunek: Kitsune
*Zauroczenie/partner:
Moc: iluzja, lisi ogień (normalnie jest koloru niebieskiego, ale jak się wścieknie zmienia się w czerwień) rozmowa telepatyczna, przenika przez przedmioty i ten który go dotyka też.
*Lęki: dżdżownice (Spala je)
*Ciekawostki:
-lubi Yuki tak jak Iku.
-Kocha słodycze
Właściciel: Iku





Nazwa: Yuki
Wiek: 2 lata
*Płeć: samica
Gatunek: Mysz
*Zauroczenie/partner: -
Moc: Leczy rany nawet śmiertelne, potrafi zmieniać swoja wielkość, rozmawiać telepatycznie
*Lęki: -
*Ciekawostki: Lubi słuchać, historii,
Właściciel: Iki

Właściciel: yuki22

Nowa postać!


Imię: Saniss 
Nazwisko: Blodwey 
Przezwisko: Sans lub po prostu San 
Wiek: 18 lat
Płeć: Mężczyzna 
Rasa: Człowiek
Rodzina: 
- Młodsza siostra [Kano] - żyje i miewa się całkiem dobrze
Ojciec porzucił ich gdy był jeszcze mały, więc go nie pamięta. Matka umarła stosunkowo nie dawno, gdy Saniss miał 16 lat.
Grupa: Brak
Stanowisko: Tak jak jego siostra, jest typowym włóczęgą, lecz pracuje dorywczo w mieście jako barman. 
Orientacja: Heteroseksualny
Zauroczenie/Partner: Haha! Ugh, no wątpię. Potrafi rozkochać każdą pannę jednym spojrzeniem, więc mógł mieć stosunkowo każdą, lecz jeszcze nie znalazł tej odpowiedniej. 
Wygląd: Wysoki, cho*ernie przystojny chłopak, który tak jak jego siostra, odznacza się wyjątkową sprawnością fizyczną. Czerwone oczęta, jednym spojrzeniem potrafią zwalić z nóg dodając, że ma wyjątkowo szarmancki i zarazem figlarny uśmiech co dodaje mu uroku. Szkarłatne włosy, opadają mu na czoło i trochę na oczy, dodając mu tajemniczości. Jego włosy, przykrywają jego lewe ucho, lecz gdy je odgarnie widać, iż w jego lewe ucho, jest pełne srebrnych kolczyków. Ubiera się luźno, lecz zakłada marynarkę, więc można by powiedzieć, że ubiera się luźno, ale przy tym w mniejszości elegancko 
Historia: Cóż ma opowiadać? Jest przeżycia są podobne do Kano gdyż w jakieś części byli z tym wszystkim razem. Więc historię ma podobną do swojej młodszej siostry. 
Zdolności: Tak jak jego siostra odznacza się wyjątkową sprawnością fizyczną. Do perfekcji opanował grę w koszykówkę, więc stał się praktycznie nie do pokonania, lecz uwielbia ten sport. Tak jak jego siostra, podziela też pasję do parkuru miejskiego, który ćwiczy i wychodzi mu to coraz lepiej choć jest świadom tego, że w parkurze nigdy nie prześcignie Kano. No cóż... nie oszukujmy się, ale każda dziewczyna mogła by być jego gdyby chciał. 
Charakter: Figlarny z niego chłopak. Typowy lekkoduch, który nigdy nie myśli o dniu jutrzejszym. Ma ponad przeciętny poziom inteligencji, więc często ją wykorzystuje tylko do swoich celów. Taki z niego przystojny samolub. Zawsze wymyśla jakieś plany na poczekaniu, co wszystkich bardzo denerwuje, ze względu na to iż nawet jeżeli są to plany na poczekaniu zawsze mu się wszystko udaje. Na ulicy każdą pannę obdarowuje czarującym uśmiechem, takim, że pod paniami uginają się kolana. Jednak jest nad wyraz leniwy, i robi tylko to co musi. Nienawidzi słuchać rozkazów, strasznie go to bulwersuje. Jeżeli mamy być szczerzy, jest na tyle narwany, że mógł by wszcząć bójkę z byle jakim mężczyzną, który posłał by mu krzywe spojrzenie. Nie oszukujmy się, ale potrafi się bić. Mimo iż jest samolubny, zawsze staje w obronie kobiet i nigdy by nie pozwolił by ktoś je bił. Mimo wszystko jest trochę agresywny i nie potrafi trzymać swoich nerw na wodzy. Jednak w większości wydaje się być typowym egoistą, myśli przede wszystkim o sobie i własnym interesie, działa zawsze na swoją korzyść, często jest gotowy poświęcić interes przyjaciela dla ratowania swojego. Ma dobre argumenty by przekonać kogoś do swojej racji, świetnie sobie radzi w kontaktach z ludźmi. Jest również zawzięty. Życie to dla niego jakby zabawa, z której czerpie wszystko co najlepsze i nie ma zamiaru tego oddawać. Taki z niego mały szyderca. 
Zainteresowania: Uwielbia grać w koszykówkę, co jest jego pasją od małego szczyla. Jednak lubi poczytać jakiś dobry horror w zaciszu swojego domu. Tak...słucha rock'a. 
Lęki: Nie wie dlaczego, tak jak jego siostra brzydzi się rybich oczu. Jednakże nie ma innych lęków.. 
Ciekawostki: Jest chory na schizofrenię, jednak nikomu się do tego nie przyznaje i nikt o tym nie wie. Jednak nie przeszkadza mu ta choroba psychiczna. 
Zwierzak: Jak na razie takowego nie posiada. 
Właściciel: Natka2222 (hw)

poniedziałek, 23 maja 2016

Od Annabell c.d. Zetsu

Gdy ujrzałam miasteczko wznoszące się pośrodku wielkiej łąki zaniemówiłam z wrażenia, pierwszy raz w życiu takie coś widziałam. Miasto wybudowane było z kamienia. Z kamienia! Może dla kogoś kto tu mieszkał było to czymś normalnym ale dla mnie, każdy klocek postawiony na drugim był czymś niezwykłym. Miasto w którym ja się wychowałam było z drewna, przez co nie dorównywało miastu Lu swą potęgą i świetnością. Nie zważając na słowa Zetsu pobiegłam przed siebie z uśmiechem na twarzy. Nie wiem co oczekiwałam. Sądziłam, że będzie to kraina ze snów tak jak opowiadała mi mama, jednak gdy zaczęłam się zbliżać coraz bardziej zaczynałam dostrzegać szczegóły. Szczegóły, których lepiej było nie widzieć. Mury były podrapane i ubrudzone, na ulicach nie panował gwar ani hałas, który był normalny dla dużej liczy osób. Zaczęłam zwalniać bojąc się tego  co zobaczę. Zatrzymałam się na początku ulicy nie dowierzając mym oczom. Mój wzrok napotkał umorusane od sadzy  gołe czaszki i żebra rozsiane po całej drodze. Przełknęłam ślinę by nawilżyć wyschnięte gardło w razie czego przygotowując je do krzyku. Zaczęłam iść powoli przez brukowaną dróżkę na której znajdowały kawałki mebli czy starego materiału powiewającego na wietrze, co krok płoszyłam szczury, które próbowały obgryźć już i tak gołe kości. Zatrzymałam się pośrodku ulicy i upadłam na kolana przytłoczona otaczającą mnie okropną rzeczywistością. Gdzie ludzie? Co się z nimi stało? Dostrzegłszy ruch w jednym z budynków podniosłam wzrok w tamtym kierunku. Jakież było moje zdziwienie gdy po chwili ciszy poczułam na barku dotyk czyjejś dłoni. Podskoczyłam niczym oparzona odwracając się twarzą do postaci, która zaszła mnie od tyłu. Był to Zetsu, który patrzył na mnie zdziwiony. Odetchnąwszy z ulgą wstałam z ziemi, otrzepując sukienkę mruknęłam przygnębiona:
-Nikogo tutaj nie ma
-Zauważyłem-Mruknął pogardliwie chłopak. Gdy usłyszeliśmy kolejny szmer dochodzący z budynków szepnęłam z szerzej otwartymi oczyma:
-Poprawka. Nie jesteśmy sami
-To pewnie szczur-Odparł chłopak. Chciałabym by był to szczur, jednak moje nieme modlitwy nie zostały wysłuchane. Z jednego budynku wyszła jakaś postać, ubrana była w pelerynę zakrywającą całą sylwetkę i twarz. Na piersi wyszyty był złotymi nićmi skorpion. Spojrzałam na Zetsu, czy to aby nie członek gangu którego szuka. A może to tylko przypadek? Nie obchodziło mnie to zbytnio. Zaczęłam się wycofywać jednak drogę zagrodziła mi kolejna osoba w płaszczu. Podeszłam do mego towarzysza pytając szeptem:
-Co teraz?

(Zetsu?)


Od Zetsu do Annabell

- Zetsuu - usłyszałem głos małej dziewczynki. 
Poderwałem się z miejsca.
- Ami? To ty? - spytałem niepewnie. 
- Zetsu- głos dochodził z oddali lasu. - Chodź... 
- Ami. -wstałem z zimnej i mokrej podłogi. Zagłębiałem się w las idąc za głosem siostry. 
- Zetsuuu- usłyszałem ponownie. 
- Ami!? Gdzie jesteś!?- krzyczałem. 
Doszedłem na niby polanę i doznałem szoku. Na środku tego miejsca stała mała dziewczynka i chłopiec - Tsuki...  Ami... - podszedłem bliżej. 
- Chodź braciszku, dołącz do nas- odparła dziewczynka 
- A..ale wy nie żyjecie. Widziałem to na własne oczy - mój głos się łamał 
- To był tylko zły sen, który skończy się gdy tylko tego zechcesz. Wystarczy, że do nas podejdziesz-odezwał się Tsuki. Stawiłem pierwszy niepewny krok a dziewczynka zaklaskała uradowana mówiąc: -Bardzo dobrze Zetsu, jeszcze tylko cztery kroki. Dasz sobie radę! - z zarośli wyskoczyła Ann. Nasza trójka spojrzała na nią zdziwiona. Tsuki chwycił Ją za szyje i podniósł mówiąc cicho: 
- Nie masz nam przeszkadzać - Po tych słowach rzucił nią, a ona uderzyła o pobliskie drzewo. 
- Zetsu nie słuchaj ich, To są duchy - spoglądałem to na nią to na rodzeństwo 
- No tak... - szepnąłem - Wy nie żyjecie... - spojrzałem w stronę rodzeństwa. 
Ami przeraźliwie pisnęła, ich oczy nienaturalnie się wywinęły i nagle zniknęli. Westchnąłem, jak mogłem być tak głupi i dać się nabrać? 
- Wszystko ok?- spytałem podchodząc do Ann. Dziewczyna próbowała wstać, ale była nieporadna. Eh, to moja wina. Wziąłem ja na ręce. 
- Postaw mnie! - wrzasnęła 
- Nie wrzeszcz tak - odparłem spokojnie 
- Puść! Puść! Puść!- swoimi małymi piąstkami uderzała w moją klatkę piersiową. 
- Myślisz, że tak coś wskórasz?- dziewczyna naburmuszyła się.
- Potrafię sama chodzić. - nadymała policzki. 
- Zachowujesz się jak małe dziecko... - zaśmiałem się. - Strasznie ją przypominasz... - posmutniałem. Wspomnienia z dzieciństwa strasznie bolą. 
- Ją?-spytała zaskoczona 
- Ami... Moją młodszą siostrę... 
- To ta dziewczynka? 
- Tak... 
- Więc twoje rodzeństwo nie żyje.. 
- Tak 
- Może jestem wścibska, ale zapytam - jak umarli? 
- Czy to ważne? 
- Tak!
Dotarliśmy do naszego obozu. Wtedy ułożyłem ją w miejscu w którym przedtem spała. 
- Idź spać. Dzisiaj wyruszymy trochę później... - Wróciłem na swoje miejsce. Cezar cicho zamiauczał i ułożył się w kłębek na moich kolanach. Nie zmrużyłem już oka. Czuwałem by Ann nic się nie stało. Dużo razy jeszcze słyszałem głos małej dziewczynki wypowiadającej moje imię. Słońce było już wysoko na niebie kiedy ruszyliśmy. Szliśmy w ciszy. Odpowiadało mi to, nie miałem też zamiaru jej się spowiadać z tego co było wczoraj. Od pewnego czasu zdawało mi się że ktoś nas śledzi. Ale to chyba tylko moje domysły. Może wariuje? W końcu przed nami wyrosło miasteczko. Moja robota chyba się tu kończy?
-A więc....

(Annabell?)

Od Catty CD Haruki'ego

Chłopak niższy ode mnie uratował mnie przed upadkiem. Wstając na równe nogi zarumieniona poprawiłam swoją maskę. Wymieniliśmy się dwoma zdaniami przestawiając się , po czym zamilkliśmy. Przez chwilę nastała cisza, a my patrzyliśmy sobie w oczy. W oczach chłopaka było coś, przez co nie mogłam od nich oderwać wzroku. Nagle odezwałam się, żeby zakończyć tą krępującą ciszę.
- Nie będziemy tu chyba sterczeć przez wieczność! Więc chodźmy do mnie.
- Wolałbym wrócić do domu.
Jak chcesz - wzruszyłam ramionami lekko smutna - To do widzenia.- ruszyłam z liskiem
Właśnie wtedy chłopka zatrzymał mnie i zmienił zdanie. Lekko się do niego uśmiechnęłam. Ruszyliśmy obydwoje wolnym krokiem do mojej śliczniej jaskini, a Kitsune biegał obok nas pełen energii. Nasza wędrówka nie trwała zbyt długo - już po chwili znaleźliśmy się w olbrzymiej jaskini, w której to znajdowało się całe umeblowanie, które sama wykonałam .
-No to jesteśmy. - powiedziałam podchodząc do kanapy i siadając na niej - Rozgość się - powiedziałam po chwili zapalając lampkę na stoliku
-Dzięki. Eeee… Czyli... Będziemy tutaj spali? – odparł zaskoczony chłopak.
- Ja będę - odparłam - a ty rób co chcesz.
-Też chciałbym trochę pospać – westchnął
- To śpij - wzruszyłam ramionami- Masz dużo miejsca! Możesz spać gdziekolwiek chcesz na przykład na drugiej kanapie - Pokazałam kanapę
Wtedy tylko usłyszałam ciężkie westchnienie, więc zamknęłam oczy i szybko zasnęłam. Gdy się rano obudziłam miałam łzy w oczach, ponieważ ponownie śniłam o rodzicach, którzy mnie porzucili. Wytarłam oczy i spojrzałam na mego gościa który spał jak zabity. Ten widok mnie rozweselił! Cichutko się zaśmiałam, wstałam z łóżka, ubrałam się, przywitałam się liskiem i ruszyłam z towarzyszem na poranne wędkowanie, które było relaksujące i udane. Złowiliśmy wiele ryb na śniadanie.Wróciliśmy do jaskini i zaczęłam robić śniadanie, ale oczywiście mój gość jeszcze spał! Gdy śniadanie było nałożone na talerzykach i postawione na stole z herbatą malinową podeszłam do mego gościa i budziłam go ze snu, żeby przeszedł na śniadanie. Niestety, nie sądziłam, że chcąc go obudzić on przez sen złapie mnie za rękę i pociągnie do siebie. Byliśmy zbyt blisko! Nasze twarze były zbyt blisko siebie! Mało brakowało do stracenia pierwszego pocałunku! Zarumieniona nie wiedziałam co robić. Cichym głosem mówiłam :
-H-Haruki…O-Obudź s-się…p-proszę…
Na szczęście wtedy chłopak otworzył oczy…

(Haruki?)

niedziela, 22 maja 2016

Od Kano c.d. Haruki'ego

Zaczęłam biec polaną popędzając chłopaka, który biegł za mną. Biegł ciut wolniej ode mnie, lecz to tylko dla tego, że najpewniej nie był przyzwyczajony do tak dziwnej i trudnej trasy, jaką sobie wyznaczyłam do mojego domu. Co chwilę trzeba było przeskakiwać różne powalone drzewa, omijać i przechodzić przez inne plącza. Najpewniej gdyby nie było tych przeszkód, biegł by równo za mną. 
- Już nie daleko! - powiedziałam głośniej, by mnie usłyszał. Po kilku minutach takiego biegu wbiegliśmy na malutką polanę, która była znana tylko mi. No i teraz zapoznałam ją z Haruki'm. Na jej końcu było widać malutki, drewniany domek. Wyglądał praktycznie na opuszczony, lecz ja w nim mieszkałam i co najlepsze od czasu do czasu trochę przy nim pomajsterkowałam. 
- To tu...? - zadał pytanie Haruki, na co uśmiechnęłam i pokiwałam głową twierdząco. Teraz mogliśmy iść spacerkiem a po pięciu minutach byliśmy już u drzwi małego domku. Wpuściłam mojego gościa pierwszego. Pokój do którego weszliśmy był tym dużym, jadalną połączoną z kuchnią. Kolejne dwoje drzwi, kierowało do mojej sypialni i łazienki. Co dziwne miałam w takim obdartym domku, ciepłą wodę i jak i zarówno zimną. Chłopak usiadł przy stole, kładąc na nim swoją strzelbę. 
- Więc to twoja broń? - zapytałam, biorąc ją do ręki i oglądając. Ten tylko przytaknął, uważnie mnie obserwując bym nie rozwaliła przypadkiem jego strzelby, co zauważyłam. Odłożyłam ją na stół i poszłam do sypialni by wsiąść parę moich najlepszych noży myśliwskich. Po czym ułożyłam je przed chłopakiem.
- A to moja broń - powiedziałam z dumą. Popatrzył się na mnie lekko zdziwiony. Były to jedne z najlepszych noży, a co za tym idzie razem wzięte kosztowały majątek. 
- Wszystkie je kupiłaś? - zapytał się. Zaśmiałam się tylko z lekką drwiną. Po czym odpowiedziałam:
- Oczywiście, że nie! - machnęłam lekceważąco ręką, po czym poszłam odłożyć noże na swoje miejsce.
- Jesteś złodziejką? - zapytał się mnie z wyrzutek, gdy wróciłam do kuchni. 
- Drobnym kradzieją - odpowiedziałam po czym wyjęłam z lodówki dwie puszki piwa i położyłam jedną przed nim. Popatrzył na mnie zdziwiony gdy otwieram puszkę i przechylam ją do moich ust. Popatrzyłam na niego i na puszkę, nadal stojącą przed nim. 
- A ty co? Piwa nigdy nie piłeś? Tylko nie mów mi, że ''jesteśmy niepełnoletni'' - rzuciłam po czym znowu się napiłam typowego dla mnie napoju. Wziął puszkę niepewnie do swojej bladej dłoni, po czym ją otworzył i napił się przy czym zrobił grymasa jak małe dziecko, któremu coś nie smakuje. 
- Przyzwyczaisz się - zaśmiałam się. Po czym jeszcze dodałam - Po co ruszyłeś w stronę miasta? - zapytałam się.
- Chciałem kupić trochę prowiantu i naboje do strzelby na ulicy Translate. - odpowiedział. 
- Na tej ulicy już od dawna nie ma myśliwskiego myśliwskiego - odpowiedziałam, biorąc kolejny łyk piwa. 
Zrobił wielkie oczy, jak by nie mógł mi uwierzyć. 
- Za to na rynku jest stoisko z takimi oto rzeczami, jak i nabojami do strzelb - dodałam, zaczynając kręcić nożem wokół mojego palca. - Zaprowadzę cię! - powiedziałam po czym dopiłam piwo i ruszyliśmy w stronę rynku. 

- To tu? - zadał pytanie, patrząc na ogrom tłoczących się ludzi. Uśmiechnęłam się i przytaknęłam mu. Pociągnęłam go w tłum za kawałek jego bluzy, próbując po raz kolejny wtopić się w tłum co nie okazało się takie łatwe z Haruki'm. Gdy byliśmy już parę metrów od stoiska, powiedziałam chłopakowi, by się streszczał. Założyłam na głowę kaptur i podeszłam do stoiska z Haruki'm. Chłopak zastanawiał się na tyle długo, że zadziałało to na moją niekorzyść. Właściciel tego stoiska i zarazem ten sam mężczyzna, któremu zwiałam z nożem, zauważył mnie. W połowie zdania do Haruki'ego krzyknął:
- To ty!! - krzyknął. Moje oczy zalśniły typowym błyskiem a na twarzy zagościł ten sam złośliwy uśmiech. Szybko jedną ręką chwyciłam odpowiednie naboje do strzelby chłopaka a drugą ręką chwyciłam jego nadgarstek, po czym rzuciłam się biegiem w tłum przez co nim trochę za mocno szarpnęło. Biegliśmy jeszcze gdy wybiegliśmy z rynku, dla mojej pewności, że mężczyzna odpuścił. Zatrzymałam się dopiero w ciemnej uliczce, do której nikt nie zagląda. Rzuciłam chłopakowi naboje, które złapał w dygoczące ręce. Zaśmiałam się głośno.
- Z czego się tak śmiejesz!? - rzucił mi z wyrzutem. Nadal przez śmiech odpowiedziałam mu.
- Uwielbiam to uczucie! Jest tak zabawnie a te naiwne istoty, nigdy nie potrafią mnie złapać! A jak uciekam serce bije szybciej i szybciej. Jest fantastycznie! - powiedziałam, już mniej się śmiejąc. On za to uśmiechnął się lekko i powiedział.
- Jesteś nie normalna - podsumował. 
- I to mi się właśnie podoba - puściłam do niego oczko i zaśmiałam się lekko. 

Haruki? Sorki, za te ciągłe dialogi a nie opisywanie akcji, ale śpieszyło mi się xP 

Od Annabell c.d. Zetsu

Co jakiś czas zerkałam na Zetsu ukradkiem. Dziwna z niego osóbka, jeszcze kogoś takiego jak on nie spotkałam na swej drodze. Cezar kroczył przed nami dzielnie wypinając swą małą czarną pierś. Słodki z niego zwierzaczek. Uśmiechnęłam się i i szłam dalej przed siebie co jakimś czas podskakując z niewiadomego powodu. By coś robić nie murze mieć żadnego powodu, prawda? Gdy tylko w zasięgu mojego wzroku znajdowało się powalone drzewo od razu wskakiwałam na nie i szłam po jego chropowatej korze starając się złapać równowagę. Zetsu chyba nie chciał rozmawiać starałam się go więc zostawić w spokoju. Zeskakując z popróchniałego pnia spytałam by przerwać ciszę:
-Dlaczego chcesz zabić te cale ,,skorpiony"?
-Już ci mówiłem, sprawy osobiste-Burknął chłopak zirytowany mym zachowaniem:
-A co ci takiego zrobili, jeśli mogę wiedzieć?
-Nie, nie możesz-Jęknęłam rozczarowana. Dlaczego okrywał się całunem tajemnicy, przez to jego osóbka jeszcze bardziej mnie intrygowała. Nadymałam policzki, by nie powiedzieć mu czegoś nie miłego. Kątem oka ujrzałam delikatny uśmiech na twarzy Zetsu, chyba śmieszyła go moja złość. Po południu dotarliśmy na skraj lasu duchów. Las ten miał ściśle wytyczoną granicę przez co można było dostrzec gdzie zaczyna się jego teren. Drzewa w lesie duchów miały czarną, pokrytą sadzą pnie i spalone na wiór liście, które kruszyły się pod wpływem najdelikatniejszego podmuchu, przez co co chwila na głowę lądowały nam jakieś wiórki. Mama opowiadała mi, że kiedyś wybuchł tu pożar trawiąc wszystko co spotkał na swej drodze, wiele istnień się tu zakończyło, jednak duszę zmarłych mają niezałatwione sprawy w naszym świecie przez co krążą między spalonymi pniami. Duchy nie mogą jednak wyjść po za granicę lasu w którym zginęły, jedynie ktoś z zewnątrz mógł im pomóc. Wzdrygnęłam się na samą myśl. Po środku tego lasu znajduje się miasto Lu, podobno był to największy ośrodek ludzi jaki istniał w  naszym świecie. Spojrzałam na Zetsu, las nie robił na nim, żadnego wrażenia, dzielnie kroczył przed siebie. Cieszyłam się, że jest przy mnie, chętnie czy niechętnie. Czułam się dzięki jego towarzystwu pewniej. Gdy nastała noc rozbiliśmy obozowisko. Bałam się zasnąć, ponieważ w oddali widziałam niewyraźne światełka. Wzięłam eliksir nasenny nie mogąc znieść widoku duchów. Gdy tylko przełknęłam ostatni łyk poczułam jak moja głowa i powieki stają się coraz cięższe, aż w końcu nie mogąc znieść ich ciężaru ułożyłam się na ziemi. Nie było mi dane jednak spać do samego rana. Obudziło mnie nieprzyjemne uczucia zimna w brzuchu, otworzywszy oczy ujrzałam nad sobą postać kobiety z pustymi oczodołami i potarganymi włosami, która uśmiechała się do mnie delikatnie. Poderwałam się tłumiąc krzyk, przez co brzmiał on bardziej jak pisknięcie. Rozejrzałam się nerwowo. Gdzie Zetsu? Czyżby mnie zostawił? Kobieta wskazała wychudzonym palcem na postać kotka biegnącą w moją stronę. Kobiet znikła...dziwneee...jakby chciała mi coś pokazać. Ruszyłam za Cezarem, który gdzieś mnie prowadził, gdy dotarłam na miejsce ujrzałam Zetsu, nie był on jednak sam. Obok niego stała jakaś dziewczynka i trochę starszy od niej chłopak. Dziewczynka wyciągnęła dłoń w stronę czarnowłosego mówiąc:
-Chodź braciszku, dołącz do nas-Mój towarzysz odparł lekko łamiącym się głosem:
-A..ale wy nie żyjecie. Widziałem to na własne oczy-Tym razem odezwał się chłopak:
-To był tylko zły sen, który skończy się gdy tylko tego zechcesz. Wystarczy, że do nas podejdziesz-Gdy chłopak stawił pierwszy niepewny krok dziewczynka zaklaskała uradowana mówiąc:
-Bardzo dobrze Zetsu, jeszcze tylko cztery kroki. Dasz sobie radę!-Spojrzałam na kota, który świdrował mnie swymi ślepiami mówiąc ,,Zareaguj!" Wyszłam z zarośli, przez co cała trójka spojrzała na mnie zdziwiona. Chłopak chwycił mnie za szyje i podniósł mówiąc cicho:
-Nie masz nam przeszkadzać-Po tych słowach rzucił mną, przez co uderzyłam o pobliskie drzewo. Uderzenie zaparło mi dech w piersiach. Upadłszy na kolana starałam się złapać oddech, gdy to się udało wyszeptałam lekko zachrypniętym głosem:
-Zetsu nie słuchaj ich, To są duchy-Chłopak spoglądał to na mnie to na postać swego rodzeństwa. Chyba nie wiedział co jest fikcją a co prawdą.

(Zetsu?)

sobota, 21 maja 2016

Od Haruki'ego CD Catty

Nie wiem co we mnie wstąpiło. Stałem w miejscu, zamurowany i zszokowany nagłym przebiegiem sytuacji, trzymając za rękę obcą mi dziewczynę. Kiedy tylko się podniosła puściłem jej dłoń i próbując wyślizgnąć się z niezręcznej sytuacji zacząłem konwersację:
- Wypadałoby się przywitać, hę? W końcu w pewien sposób cię uratowałem.
- Catty Black - wycedziła krótko dziewczyna patrząc na swojego lisa.
- A ten, jak się wabi? - zapytałem wykonując skinienie głowy na jej zwierzaka.
- Kitsune. Co to, jakieś przesłuchanie? - zapytała z założonymi rękoma.
- Można tak powiedzieć - odburknąłem - nazywam się Haruki Ushiba.
Zapanowała cisza. Staliśmy nieruchomo patrząc to na gwiazdy a to na siebie nawzajem.
- Nie będziemy tu chyba sterczeć przez wieczność - zakończyła milczenie Catty - chodźmy do mnie.
- Wolałbym wrócić do domu.
- Jak chcesz - wzruszyła ramionami dziewczyna ruszając w swoją stronę - to do widzenia.
- Czekaj! - zawołałem za nowo poznaną.
- Hm? - obróciła się w moim kierunku.
- W sumie to mieszkam bardzo daleko, więc mógłbym do ciebie pójść.
- Oczywiście - odpowiedziała dziewczyna poprawiając fryzurę.
Dołączyłem do niej i wolnym krokiem zmierzaliśmy do nieznanego mi miejsca. Prawdę mówiąc ani trochę jej nie ufałem, ale gorzej wyjdę na tym, jak tu zostanę.
Kitsune biegał obok nas pełen energii, której mnie wtedy brakowało.
Na szczęście nasza wędrówka nie trwała długo - już po chwili znaleźliśmy się w olbrzymiej jaskini, w której to znajdowało się całe umeblowanie. Wszystko wyglądało na dopiero co wyczyszczone, co wydawało się syzyfową pracą ze względu na rozmiary groty. Dziewczyna usiadła na kanapie i zapaliła lampkę na stoliku.
- Czyli... Będziemy tutaj spali? - odparłem widząc, że przygotowuje się ona do snu.
- Ja będę - odparła - a ty rób co chcesz.
- Też chciałbym trochę pospać - westchnąłem.
- To śpij - wzruszyła ramionami dziewczyna - masz dużo miejsca.
- Na przykład?
- Druga kanapa.
Rozejrzałem się i po chwili ujrzałem miejsce, w którym poleciła mi spać Catty.
- Spało się w gorszych warunkach - pomyślałem.

(Catty?)

Od Nanami do ktosia.

Obudziło mnie przeraźliwe zimno. Wysunęłam więc rękę w bok w poszukiwaniu znanego mi futrzanego stworzenia i zamarłam, gdy natknęła się ona na pustą przestrzeń. Momentalnie otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w mojej tymczasowej kryjówce wykopanej pod korzeniami wielkiego dębu. Początkowo zdziwiłam się widząc krew na moich rękach, ale po chwili przypomniałam sobie wydarzenia z dnia poprzedniego i westchnęłam zirytowana na myśl zmywania zaschniętej krwi. Chwyciłam leżący obok mnie miecz, zarzuciłam go na plecy i przeczołgałam się pod korzeniem będącym wejściem do kryjówki. Będąc już na zewnątrz wyprostowałam się i ziewnęłam głośno rozglądając się przy tym za Kisekim. Ujrzałam go siedzącego na kamieniu tuż koło drzewa i rozszarpującego z zacięciem małego królika.
- No tak, jedzenie ważniejsze niż sen.
Wilk spojrzał na mnie i zamerdał lekko ogonem.
Jeszcze raz spojrzałam na swoje ręce i przed oczyma stanęło mi wczorajsze zlecenie, miałam za zadanie zabić jednego człowieka, który oszukał mojego klienta. Co prawda zarobiłam za to marne pieniądze, ale była to jedna z łatwiejszych i bardziej przyjemnych misji, głównie przez to, że sama nienawidzę oszustów. Ocknęłam się z rozmyśleń, kiedy poczułam mój dający o sobie znać brzuch. Ruszyłam powoli w stronę gdzie wczoraj widziałam przepływający strumyk i już po chwili stałam nad krystalicznie czystą oraz lodowatą wodą. Zanurzyłam w niej dłonie i zaczęłam intensywnie pocierać ścierając przy tym zaschniętą krew. Widząc, że moje ręce są już czyste przemyłam  jeszcze twarz i podniosłam się do pionu.
-Kiseki! Ruszamy dalej! -spojrzałam za siebie i krzyknęłam na wilka.
Czarne cielsko podniosło się z kamienia, zeskoczyło zgrabnie na ziemie i podeszło w moją stronę. Położyłam mu rękę na łbie i pogłaskałam lekko, aż zamknął oczy z przyjemności. Oo tak, kocham tego zwierzaka. Westchnęłam i ruszyłam pomału w stronę ścieżki prowadzącej do wyjścia z lasu. Pewnie pod wieczór będę już w innym mieście. Szłam w spokoju aż do południa robiąc kilka przerw na zebranie owoców rosnących przy drodze, wiedziałam, które z nich mogłam jeść dzięki mojej matce, która nauczyła mnie przynajmniej podstaw zielarstwa. Nagle usłyszałam, że ktoś się zbliża z mojej lewej strony. Odskoczyłam w tył i schowałam się szybko za jeden z szerszych pni dając przy tym znak zwierzakowi, aby też się schował.

(Ktoś?)

Od Zetsu CD Annabell [GORE]

- Poprosiłabyś? To jest szantaż!- prychnąłem po czym pomyślałem - w co ta baba chce mnie wrobić!? - Uratowałam ci kotka - uśmiechnęła się. 
Spojrzałem na Cezara, wpatrywał się we mnie tymi swoimi ślepiami i cicho miauczał. Zdawało mi się, że mówi: "Dzięki niej mogę chodzić! Zrób to Zetsu!" 
- Więc? -spytała. 
- Ehhh. Cóż mogę zrobić? Niech będzie.
- Serio!? Jej!- dziewczyna podskoczyła niczym dziecko cieszące się z prezentu 
- No to ruszamy!
- Teraz!? Jest ciemno, a ja chcę spać! 
- Że co proszę? Jeszcze mam cie słuchać?
- A nie?- dziewczyna znów się uśmiechnęła 
- Jesteś nieznośna - prychnąłem, po czym położyłem się na wilgotnej podłodze i odwróciłem do niej plecami. Cezar ułożył się obok mnie. 
- Dobranoc- szepnęła. 
Nie wiem, kiedy zasnąłem. Mój dom. Niby była wczesna godzina a światła już zgaszone. Było niepokojące to, że drzwi były otwarte. 
- Mamo? Tato? Tsuki? Ami? - odpowiedziała mi cisza. 
Szedłem przed korytarz gdy nagle zauważyłem wielką plamę krwi na podłodze. Wypływała ona z salonu. Kiedy wszedłem do pomieszczenia zastałem powywracane mebla i... 
- Mamo! Tato!- posiekane ciała, wypływające z nich flaki, wydłubane oczy kilka metrów od ciał i okropny smród. Bleh! Zwymiotowałem na podłogę. Po policzkach ściekały mi łzy. Nagle usłyszałem dochodzące krzyki siostry z mojej sypialni.
- Tsuki! Ami! 
Wbiegłem do pokoju. Stał tam mężczyzna trzymający w ręce głowę mojej siostrzyczki. Szedł w stronę chłopca trzęsącego się w koncie 
- Zetsu!? Uciekaj!
Wrzasnął. Mężczyzna rzucił za siebie głowę Ami. Poturlała się tuż pod moje nogi. Oprawca dobierał sie do Tsukiego -Zostaw go!- wrzasnąłem rzucając się na niego. Machnął ręką i przeciął mój policzek. Zawyłem z bólu. Dokonało się. Wbił nóż w brzuch mojego brata 
- Nie!!- wrzasnąłem ponownie 
- Masz potencjał młody - odezwał się nagle nasz oprawca - Zostawię cię przy życiu. Poczekam, aż sam do mnie przyjdziesz. Wtedy cię zabije. - i wyszedł. 
Doczłapałem się do brata. 
- Tsuki!- po policzkach leciały mi łzy. Nie zostawiaj mnie samego!!! 
-Nie jesteś sam- usłyszałem za sobą skrzeczący głos. Odwróciłem się. W moją stronę szła Ami, trzymając swoją głowę w rękach. 
- Waaa!- wrzasnąłem. 
Obudziłem się i szaleńczo zacząłem kręcić głową by dowiedzieć sie gdzie jestem. Ufff, to tylko kolejny sen. Spostrzegłem, że przygląda mi się dziewczyna. 
- Wszystko w porządku?-spytała z troską. 
Pokiwałem głową i otarłem szybko rękawem zapłakane oczy. - Nic mi nie jest... 
- Koszmar? Krzyczałeś i mówiłeś przez sen... 
- Co mówiłem?
Cholera, jeszcze pomyśli, że jest ze mną coś nie tak. A nie zamierzam się jej spowiadać. 
- Powtarzałeś ciągle jakieś imię... 
- Imię? Jakie? 
- Tsuki.. to twoja dziewczyna?
- Nie... Brat... 
- Co ci się takiego śniło? 
- Spakowałaś sie? Możemy ruszać?- wstałem z trawy i otrzepałem ubranie. 
- Tak... 
Ruszyliśmy. Co nam się przydarzy w tej podróży?

(Annabell?)

Od Catty Do Haruki'ego

Nie rozumiałam w tym świecie większości ludzi, ale musiałam się jakoś przyzwyczaić. Dzisiejszego dnia nudziło mi się w swej jaskini , wiec postanowiłam pójść na spacer z Kitsune.Wyszłam z jaskini i ruszyłam przed siebie. Dzień sam w sobie był trochę chłodny, jednak dzięki słońcu stał się bardzo przyjemny i piękny. Zwiedzałam ciche jak i te głośne miejsca, aby znaleźć sobie miejsce. Po długiej wędrówce dotarłam do pobliskiego parku. Z tego co słyszałam znajdują się tam drzewa wiśni. Uwielbiałam na nie patrzeć. Czy to zima, wiosna, jesień czy lato - dla mnie o każdej porze były piękne. Było dość późno. Sama nie wiem która już była godzina, ale wiedziałam, że słońce zaszło, a na niebie pojawił się księżyc wraz z gwiazdami. Kitsune stał obok mnie i razem ze mną spoglądał na gwieździste niebo. Po jakiejś chwili ruszyliśmy do domu, ale nie oderwaliśmy swego wzroku z nieba, przez co nie patrząc gdzie idę poślizgnęłam się. Myślałam, że zaliczę glebę, ale stało się coś innego - Ktoś mnie chwycił tuż przed upadkiem.
(Haruki?)

Nowa postać!

Zdjęcie:
Imię: Catty
*Nazwisko: Black
Przezwisko: Shadow lub Kiti
Wiek: 16 lat
Płeć: Kobieta
Rasa: Mroczny elf
Rodzina: Nie żyją
*Grupa: Brak
*Stanowisko: Szpieg i Kłusownik
Orientacja: biseksualny
*Zauroczenie/Partner: Tajemnica
Wygląd: Niska, drobna dziewczyna. Jest płaska. Ma bardzo długie, czarne włosy, które są zawsze rozpuszczone . Jej oczy są najczęściej w kolorze czerwonym, lecz błyskawicznie zmienia się on razem z jej nastrojem. Zawsze nosi ze sobą maskę lisa, która jest jedyną pamiątką po rodzicach. Na rękach, udach i biodrach ma blizny po okaleczaniu się.
Historia: Laleczko śmiej się, laleczko śpij... Laleczko baw się i śnij...
Słyszała tę kołysankę codziennie przed zaśnięciem. Mama jej ją śpiewała. Starała się odwrócić myśli dziecka od ojca. Catty nie miała ojca. A przynajmniej nigdy go nie poznała. Odszedł na krótko przed jej narodzinami. Nie wiedziała dlaczego. Wiedziała natomiast, że to przez niego jest tym czym jest, czyli elfem mroku. Więcej w niej było krwi taty niż mamy. Przysięgła zemstę. Lecz nie krwawą, brutalną, w postaci wydarcia flaków. Po prostu postanowiła nie być taka zła jak ją opisują w legendach. Nie będzie mroczna. W życiu... W wieku sześciu lat z niewyjaśnionych przyczyn mama Catty zostawiła ją w lesie całkiem samą. Catty musiała poradzić sobie sama w lesie. Sama się zatem uczyła, mieszkała, prowadziła żywot pustelniczy. Przy życiu utrzymywało ją tylko jej zwierzątko, które uratowała z płomieni .
*Zdolności:
-Sprawne posługiwanie się każdą bronią
-Genialnie się spina i szpieguje
- Jest bardzo szybka i zwinna
Charakter: Catty różni się od innych przedstawicielek swego rodzaju. Nie jest wrogo nastawiona do wszystkiego, co żywe, wręcz przeciwnie - charakterem bardziej przypomina człowieka niż Elfa Mroku. Zawsze opanowana, wszystko przyjmuje z dziwnym, wręcz nienaturalnym spokojem. Przyjazna, nie odmówi pomocy, ale też nie udzieli jej, jeśli nie dostrzeże takiej potrzeby, lub jeśli proszący prosi o coś niemoralnego. Można powiedzieć, że jest wręcz przesiąknięta dobrocią, współczuciem i empatią. Bardzo tajemnicza, niemal niemożliwym jest wyciągnięcie z niej jakichkolwiek informacji o niej samej jeśli wcześniej nie zdobyło się jej zaufania - a i wtedy jest to nadzwyczaj trudne zadanie. Na ogół dobroduszna i litościwa, ale bywa, że potrafi być niespodziewanie surowa i mściwa. Nigdy nie zapomina krzywd, nie ważne, czy zostały one wyrządzone jej samej, czy też komuś, z kim jest w bliskich kontaktach - ona nie zapomina. Rzadko też wybacza prawdziwe zbrodnie. Racjonalnie myśląca, rozsądna i inteligentna kobieta, dobrze wykształcona mimo swej ułomności. Na co dzień korzysta z pomocy swego zwierzątka, które pomaga jej i zajmuje się nią, a mimo to jest zaskakująco samodzielna. Chociaż Catty to na co dzień spokojna, pokojowo nastawiona realistka, która nie popiera rozwiązań siłowych, to jednak w razie potrzeby potrafiłaby sama jedna rzucić się w wir walki i wyrżnąć w pień połowę armii wroga. A przynajmniej spróbuje…
Zainteresowania: Wspinaczka/Śpiewanie/Łucznictwo/Szpiegostwo/Trucizny.
*Lęki: Samotność i Straty najbliższych.
*Ciekawostki:
-Catty ma piękny głos, który ujawnia tylko wtedy, gdy jest sama.
- Ma bardzo wyostrzone zmysły.
- Lubi bardziej nocny tryb życia niż dzienny.
-Okalecza się.
*Zwierzak: 
Nazwa: Kitsune
Wiek: 2 lata
*Płeć: Samczyk
Gatunek: Magiczny lisek
*Zauroczenie/partner:
Kocha tylko swą właścicielkę
Moc:
- Panuje nad mrokiem
- Jest szybki
- Telepatia
*Lęki: -
*Ciekawostki:
-Został wychowany od dziecka ze swoją właścicielką, która uratowała go z płomień
-Jest bardzo wierny swej pani

Właściciel: Kicia100

Od Haruki'ego CD Kano

Byłem pod wrażeniem jej zwinności, ale nie okazałem tego i jak gdyby nigdy nic odpowiedziałem, a raczej odburknąłem:
- Przedstawiciel elfów.
- Tyle to ja wiem - westchnęła dziewczyna - konkrety poproszę.
- Czemu mam ci mówić, kim jestem? - zapytałem wycofując się od nowo poznanej.
- Nie wiem. To ty za mną pobiegłeś, a nie ja za tobą - odpowiedziała wzruszając ramionami.
I tu miała rację, więc chcąc nie chcąc przedstawiłem się:
- Jestem Haruki Ushiba. Teraz twoja kolej.
- Kano. Po prostu Kano.
- Nie masz nazwiska? - zapytałem zdziwiony.
- Nie odpowiem na to pytanie - westchnęła zakładając kaptur - przejdźmy do sedna, czemu za mną ruszyłeś?
- A bo ja wiem? Jeszcze nigdy nie widziałem elfa na tej ścieżce.
- Człowieka - poprawiła mnie Kano.
- Człowieka - powtórzyłem.
- Hm... - zamyśliła się dziewczyna - a gdyby się okazało, że nie mam dobrych zamiarów?
- To bym użył mojej pukawki - rzuciłem.
Dziewczę popatrzyło na mnie, jakby mnie oceniało. Postanowiłem, że ja też to zrobię, nie ważne jak dziwnie wygląda dwójka osób przyglądających się sobie na środku drogi.
- A więc... Gdzieś mieszkasz? - próbowała nawiązać rozmowę dziewczyna.
- Gdzieś na pewno - wzruszyłem ramionami po czym widząc speszoną twarz Kano dodałem - olbrzymie drzewo niedaleko stąd, z łatwością poznasz.
- Chodźmy tam - rzuciła.
- Nie - syknąłem.
- W takim razie chodźmy do mnie. - westchnęła.
- Miałem inne plany, ale niech ci będzie - odparłem po czym pomyślałem - w końcu taka okazja nie zdarzy się drugi raz, a naboje i pożywienie mogę kupić zawsze.
W tym momencie dziewczyna zboczyła ze ścieżki i biegnąc polaną zawołała:
- Za mną, tylko szybko!
W prawdzie nie miałem ochoty biec, ale czego to się nie robi, aby zrobić dobre wrażenie.
Trasa nie była łatwa, co kilka sekund musiałem skakać nad jakimiś pniakami i deskami albo przedostawać się przez pnącza. Kiedy wreszcie wybiegliśmy z lasu ku moim oczom ukazała się olbrzymia polana, a w tle po prawej miasto a po lewej dalsza część lasu.
- To tutaj? - zapytałem.
- Blisko. - odpowiedziała obojętnie dziewczyna ruszając w dalszą drogę.

(Kano? Napisałbym więcej, ale nie jestem pewien, gdzie twoja postać mieszka xd)