niedziela, 22 maja 2016

Od Annabell c.d. Zetsu

Co jakiś czas zerkałam na Zetsu ukradkiem. Dziwna z niego osóbka, jeszcze kogoś takiego jak on nie spotkałam na swej drodze. Cezar kroczył przed nami dzielnie wypinając swą małą czarną pierś. Słodki z niego zwierzaczek. Uśmiechnęłam się i i szłam dalej przed siebie co jakimś czas podskakując z niewiadomego powodu. By coś robić nie murze mieć żadnego powodu, prawda? Gdy tylko w zasięgu mojego wzroku znajdowało się powalone drzewo od razu wskakiwałam na nie i szłam po jego chropowatej korze starając się złapać równowagę. Zetsu chyba nie chciał rozmawiać starałam się go więc zostawić w spokoju. Zeskakując z popróchniałego pnia spytałam by przerwać ciszę:
-Dlaczego chcesz zabić te cale ,,skorpiony"?
-Już ci mówiłem, sprawy osobiste-Burknął chłopak zirytowany mym zachowaniem:
-A co ci takiego zrobili, jeśli mogę wiedzieć?
-Nie, nie możesz-Jęknęłam rozczarowana. Dlaczego okrywał się całunem tajemnicy, przez to jego osóbka jeszcze bardziej mnie intrygowała. Nadymałam policzki, by nie powiedzieć mu czegoś nie miłego. Kątem oka ujrzałam delikatny uśmiech na twarzy Zetsu, chyba śmieszyła go moja złość. Po południu dotarliśmy na skraj lasu duchów. Las ten miał ściśle wytyczoną granicę przez co można było dostrzec gdzie zaczyna się jego teren. Drzewa w lesie duchów miały czarną, pokrytą sadzą pnie i spalone na wiór liście, które kruszyły się pod wpływem najdelikatniejszego podmuchu, przez co co chwila na głowę lądowały nam jakieś wiórki. Mama opowiadała mi, że kiedyś wybuchł tu pożar trawiąc wszystko co spotkał na swej drodze, wiele istnień się tu zakończyło, jednak duszę zmarłych mają niezałatwione sprawy w naszym świecie przez co krążą między spalonymi pniami. Duchy nie mogą jednak wyjść po za granicę lasu w którym zginęły, jedynie ktoś z zewnątrz mógł im pomóc. Wzdrygnęłam się na samą myśl. Po środku tego lasu znajduje się miasto Lu, podobno był to największy ośrodek ludzi jaki istniał w  naszym świecie. Spojrzałam na Zetsu, las nie robił na nim, żadnego wrażenia, dzielnie kroczył przed siebie. Cieszyłam się, że jest przy mnie, chętnie czy niechętnie. Czułam się dzięki jego towarzystwu pewniej. Gdy nastała noc rozbiliśmy obozowisko. Bałam się zasnąć, ponieważ w oddali widziałam niewyraźne światełka. Wzięłam eliksir nasenny nie mogąc znieść widoku duchów. Gdy tylko przełknęłam ostatni łyk poczułam jak moja głowa i powieki stają się coraz cięższe, aż w końcu nie mogąc znieść ich ciężaru ułożyłam się na ziemi. Nie było mi dane jednak spać do samego rana. Obudziło mnie nieprzyjemne uczucia zimna w brzuchu, otworzywszy oczy ujrzałam nad sobą postać kobiety z pustymi oczodołami i potarganymi włosami, która uśmiechała się do mnie delikatnie. Poderwałam się tłumiąc krzyk, przez co brzmiał on bardziej jak pisknięcie. Rozejrzałam się nerwowo. Gdzie Zetsu? Czyżby mnie zostawił? Kobieta wskazała wychudzonym palcem na postać kotka biegnącą w moją stronę. Kobiet znikła...dziwneee...jakby chciała mi coś pokazać. Ruszyłam za Cezarem, który gdzieś mnie prowadził, gdy dotarłam na miejsce ujrzałam Zetsu, nie był on jednak sam. Obok niego stała jakaś dziewczynka i trochę starszy od niej chłopak. Dziewczynka wyciągnęła dłoń w stronę czarnowłosego mówiąc:
-Chodź braciszku, dołącz do nas-Mój towarzysz odparł lekko łamiącym się głosem:
-A..ale wy nie żyjecie. Widziałem to na własne oczy-Tym razem odezwał się chłopak:
-To był tylko zły sen, który skończy się gdy tylko tego zechcesz. Wystarczy, że do nas podejdziesz-Gdy chłopak stawił pierwszy niepewny krok dziewczynka zaklaskała uradowana mówiąc:
-Bardzo dobrze Zetsu, jeszcze tylko cztery kroki. Dasz sobie radę!-Spojrzałam na kota, który świdrował mnie swymi ślepiami mówiąc ,,Zareaguj!" Wyszłam z zarośli, przez co cała trójka spojrzała na mnie zdziwiona. Chłopak chwycił mnie za szyje i podniósł mówiąc cicho:
-Nie masz nam przeszkadzać-Po tych słowach rzucił mną, przez co uderzyłam o pobliskie drzewo. Uderzenie zaparło mi dech w piersiach. Upadłszy na kolana starałam się złapać oddech, gdy to się udało wyszeptałam lekko zachrypniętym głosem:
-Zetsu nie słuchaj ich, To są duchy-Chłopak spoglądał to na mnie to na postać swego rodzeństwa. Chyba nie wiedział co jest fikcją a co prawdą.

(Zetsu?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz