sobota, 21 maja 2016

Od Annabell c.d. Zetsu

Zza krzaków mogłam dostrzec dwie postacie, gdyby nie światło księżyca prześwitujące przez gałęzie nie można by było stwierdzić kto to. Jednak choć oświetlenie było nikłe nie dało się tych stworzeń pomylić z nikim innym. Szara skóra, spłaszczone, długie uszy i czarne bezdenne oczka świdrujące cię na wylot. Mroczne elfy. Mama ostrzegała bym się do nich nie zbliżała. Nigdy nie wiadomo co im strzeli do głowy. Elfy nie były jednak same, jeden z nich trzymał za tylną łapkę kotka, który pomiaukiwał żałośnie z bólu i strachu, kątem oka dostrzegłam jak Zetsu sztywnieje. Czyli ten kotek musiał być tym Cezarem. Przekrzywiłam głowę wpatrując się w wrogów. Jakby tu im odebrać kotka? Zaczęłam grzebać w swojej torbie w poszukiwaniu fiolki z eliksirem, który mógł nam pomóc w tej nieciekawej sytuacji. Jednak zanim go znalazłam Zetsu wyskoczył z zarośli i z nożem w ręce rzucił się w stronę porywaczy jego pupila. Przyglądałam się zaistniałej sytuacji z nieukrywanym podziwem. Chłopak wydawał się pogrążony w istnym dance macabre z elfami, on był śmiercią a one jego ofiarami. Zetsu ciął i dźgał elfy, które w porównaniu do niego grzebały się niczym ślimaki. Gdy chłopak miał zadać ostateczny cios użyłam na nim eliksiru paraliżującego, to samo tyczyło się elfów i spanikowanego kociaka. Wzięłam zwierzę na ręce i pogłaskałam je uspokajająco, jednak kot nadal był spięty, dlatego podałam je stojącemu niczym rzeźba chłopakowi. Stanąwszy przed Zetsu oznajmiłam:
-Pewnie jesteś zły, że to zrobiłam. Powiem ci jednak dlaczego tak postąpiłam. Nie wolno zabijać. Nie chodzi tu już o samą moralność, a o politykę. Mroczne elfy szukają każdego najmniejszego pretekstu do rozpętania wojny, nie możemy im go zatem dać. Pomyśl o dzieciach, które by wtedy zginęły. Ile szkód wyrządziłaby ta bezsensowna wojna.- Polałam chłopaka miksturą która cofnęła paraliż. Po chwili mój towarzysz postawił kota na ziemie i mruknął:
-Niech ci będzie- Gdy jednak czarny zwierzak postawił parę kroków usłyszeliśmy miauknięcie przepełnione bólem, po paru krokach znów to samo. Podeszłam do Cezara i zaczęłam go oglądać ze wszystkich stron, po chwili naciskania w różne miejsca postawiłam diagnozę fachowym tonem:
-Kość udowa wysunęła się z miednicy.-Zetsu wyglądał na zmartwionego. Chwyciłam delikatnie zwierzaka na ręce i zaczęłam iść w stronę swojego obozowiska, zatrzymał mnie głos Zetsu:
-Wystarczy tylko zrobić masaż i samo wskoczy, po co go więc zabierać taki kawał do twojego obozu?-Odwróciłam głowę do chłopaka oznajmiając tonem osoby, która się zna na rzeczy:
-Ale jest to bardzo bolesny zabieg, jakby nie patrzeć robimy to na żywca, by złagodzić ból użyje eliksiru który mam w obozowisku.-Chłopak niechętnie ruszył za mną. Na miejscu podałam kotkowi lek po czym ustawiłam jego łapkę na odpowiednim miejscu. Spojrzałam na Zetsu, który chyba szykował się do dalszej drogi, zanim odszedł oznajmiłam z dziecięcym uśmiechem:
-Jesteś moim dłużnikiem
-Chyba sobie jaja robisz!
-Pomogłam twojemu kotkowi, teraz oczekuje pomocy od ciebie
-Hmmm?...
-Chce odwiedzić miasto Lu jednak droga jest dość niebezpieczna, dlatego prosiłabym cię o ochronę.

(Zetsu?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz