niedziela, 29 maja 2016

Od Akiko do Ochitsune

Ten dzień nie zapowiadał się zbyt szczęśliwie. Z samego rana trafiłam na trzy ptaki. Nie ma w tym nic złego? Może i tak by było, gdyby nie to, że każde z nich miało dziurę w ciele. Nie rozumiem tego, to chore. Czy one coś komuś zrobiły? Przecież nie zasłużyły na tak przedwczesną śmierć. Westchnąwszy zdjęłam z siebie chustę, która pokrywała moje ramiona i delikatnie ułożyłam na niej trupy. Przeniosłam je na obrzeża lasu, gdzie wykopałam dziury. Nie mogę ich przecież tak zostawić, ale najpierw użyczę sobie trochę ich piór. Po śmierci i tak im się nie przydadzą, więc raczej się za to nie obrażą. Ha! Głupia ja, jak niby miały by się na mnie obrazić, są... martwe.
Spojrzałam na ręce, nie były za czyste. Czarna ziemia, również za paznokciami, krew i trochę mchu. Chyba powinnam to zmyć, jakby nie patrzył, ten, kto nie wie, co robiłam, mógłby posądzić o coś gorszego niż zwykły pochówek braci mniejszych. Powoli wstałam, opierając się przy tym o drzewo. W drodze do najbliższego źródełka co jakiś czas zahaczałam o coś jak nie suknią, to skrzydłami. Wciąż nie jestem w stanie stwierdzić tego, jakim cudem się do tego przyzwyczaiłam. Być może jest to efektem mojego trybu życia.
Szum wody było słychać już z daleka. Wokół wodopoju zazwyczaj roiło się od zwierząt, tym razem spotkałam tylko lisa. Podeszłam bliżej najostrożniej jak tylko mogłam. Istotka nawet nie zwróciła na mnie uwagi, dzięki czemu mogłam przyglądać się jej z bliska. Ciecz była taka przyjemnie chłodna. Przypominało mi to o tym, że dawno nic nie jadłam. Wyciągnęłam z torebki dwie butelki i napełniłam je wodą. Tak, to już mam, teraz trzeba się tylko zastanowić nad tym, co będę spożywać. Z pewnością będą to jakieś napotkane po drodze owoce.
W pobliżu miejsca, w którym zazwyczaj przebywam kręciła się jakaś istotka. Z daleka nie jestem jednak w stanie jej dokładnie dojrzeć i widzę tylko ciemną, rozmazaną plamę, chodzącą w koło. Starając się być jak najciszej, a jednocześnie podejść jak najbliżej, dostrzegałam coraz więcej szczegółów. Hmmm, tajemnicza postać miała ogon i uszka... Czyżby Anrmels? Prawie oczywistym jest to, że to dziewczyna, bo długie włosy, no ale zawsze mogę się mylić. Kiedy byłam już dość blisko, owa istotka odwróciła się.
- Em... Hej? - powiedziałam niepewnie

(Tsune?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz